Kitabı oku: «Żaby», sayfa 2
SCENA II
Ciż sami, Herakles.
HERAKLES
ostro
zobaczywszy i poznawszy Dionizosa, nieco się cofa i ze zdumieniem patrzy na niezwykły strój jego
Gadajże do stu katów, co się to ma znaczyć?
DIONIZOS
przestraszony, stłumionym głosem do swego niewolnika
Hej, chłopcze!
KSANTIAS
Cóż takiego?
DIONIZOS
po cichu
Jak to, ślepyś?
KSANTIAS
Cóż więc??
DIONIZOS
półgłosem
Ale to się mnie przeląkł!
KSANTIAS
Boi się… wariatów!
HERAKLES
wybuchając śmiechem
DIONIZOS
do Heraklesa
Mój drogi, przystąp bliżej; mam się o coś spytać.
HERAKLES
wśród śmiechu
Nie mogę, pęknę, skonam od śmiechu na widok
Twej lwiej skóry, wiszącej na szafrannej42 kiecce.
Cóż za pomysł?! Co znaczy ta maczuga kuta
Przy koturnowych ciżmach? Skądże wiedzie droga?
DIONIZOS
HERAKLES
Walczyłeś mężnie w majtkach?
DIONIZOS
Tak, robiłem dziury,
Tuzin okrętów wroga w mig zatopiliśmy.
HERAKLES
Obaj?
DIONIZOS
KSANTIAS
do siebie
Śniło nam się wszystko.
DIONIZOS
HERAKLES
Co? Tęsknota cię naszła? Za czym i jak wielka?
DIONIZOS
O tak! Wulkan tęsknoty.
HERAKLES
Za panną?
DIONIZOS
Nie, gdzież tam!
HERAKLES
Za chłopcem?
DIONIZOS
Nie.
HERAKLES
Mężczyzną?
DIONIZOS
żałośnie
Tak właśnie, niestety!
HERAKLES
złośliwie
Cóż, może się tak wtedy zżyłeś z Klejstenesem?
DIONIZOS
O nie szydź, bracie, ze mnie, bo zaiste cierpię!
Tak mnie tęsknota moja zawzięcie katuje.
HERAKLES
Ale powiedz no, za kim, mój drogi braciszku?
DIONIZOS
Trudno się wyjęzyczyć, lecz jakoś to zrobię
Z pomocą porównania lub jakiej przenośni…
myśli
HERAKLES
Prażuchą?
robi gesty żołądkowe, mlaska
Mnia, mnia, mnia… tysiąc razy w życiu!
DIONIZOS
HERAKLES
Nie. – Tak jest bardzo jasno: prażucha
mlaska i oblizuje się
rozumiem.
DIONIZOS
HERAKLES
DIONIZOS
Lecz żadna siła w świecie odwieść mnie nie zdoła,
Bym do niego nie poszedł.
HERAKLES
Ty chcesz iść w głąb Hadu?
DIONIZOS
Tak, na Zeusa, a nawet głębiej niż w głąb Hadu.
HERAKLES
I w jakimże to celu?
DIONIZOS
HERAKLES
DIONIZOS
A zachowaj Boże,
Toć jedyny on dobry, jeśli iście53 dobry:
Nie wiem bowiem na pewno, jak tam ma się sprawa…
HERAKLES
Czy Sofokles nie lepszy jest niż Eurypides,
Jeśli chcesz już koniecznie wieszcza stamtąd dostać?
DIONIZOS
Nie. Trzeba się przekonać, co zdziałać potrafi
Ijofon tu na ziemi, sam, bez Sofoklesa.
Eurypides atoli54 – to przebiegła sztuka —
Może łatwo spróbować umknąć razem ze mną…
A Sofokles, ten zawsze i z wszystkimi w zgodzie.
HERAKLES
DIONIZOS
Gdzie jest? Już nas rzucił
Ten szlachetny poeta, druhom ukochany!
HERAKLES
I gdzież bawi nieszczęsny?
DIONIZOS
W szczęśliwych przybytku.
HERAKLES
DIONIZOS
Niech go licho porwie!
HERAKLES
Lecz gdzie jest Pytangelos?
Dionizos robi wzgardliwy gest ręką.
KSANTIAS
do widzów
O mnie ani wzmianki,
A te juki mi skórę żrą już do żywego…
HERAKLES
Wszak są inni panicze, którzy mogą tworzyć
Krocie tragedii dla was, a są wymowniejsi
O całe niebo nawet od Eurypidesa!
DIONIZOS
Ach, toż to same śmieci! Świegotliwa rzesza
Jaskółek ćwierkających i oprawców sztuki,
Co toną w niepamięci, gdy jeden chór sklecą
I gdy raz nad tragedią każdy się posika.
Natchnionego poety nie szukaj, bo nigdzie
W Atenach nie wynajdziesz talentu twórczego!
HERAKLES
Jak? Talentu twórczego?
DIONIZOS
z patosem
HERAKLES
I to ci się podoba?
DIONIZOS
Tak, że mnie szał bierze!
HERAKLES
oburzony
Przebóg, ależ to głupstwo, jak sam przecie widzisz!
DIONIZOS
Pozwól mi też mieć zdanie, swego pilnuj nosa!
HERAKLES
z powagą
A jednak to błazeństwo i szelmowskie zdanie!
DIONIZOS
Lepiej znasz się na kuchni!
KSANTIAS
do widzów
O mnie ani wzmianki.
DIONIZOS
Lecz słuchaj, po com ja tu zjawił się w tym stroju,
Udając się za ciebie60: proszę, wskaż mi swoich
Wszystkich znajomych z piekieł… na wszelki wypadek,
Których poznałeś, gdyś tam szedł po Kerberosa61.
Tych mi wylicz i wskaż mi: przystanie, stragany,
Zamtuzy62 i schroniska, rozdroża i źródła,
Drogi, miasta, noclegi, karczmy, gdzie jest najmniej
Pluskiew…
KSANTIAS
do widzów
…Lecz dotąd o mnie nie ma ani wzmianki.
HERAKLES
Szaleńcze! Masz odwagę puszczać się w te strony?
DIONIZOS
Ech! Nie ruszaj odwagi, ale wskaż mi drogę,
Którędy jak najprędzej w głąb Hada zalecę;
Lecz niech skwarną nie będzie ani nazbyt mroźną.
HERAKLES
Zgoda, wskażę ci z tychże pierwszą lepszą… mam już.
Jedna wiedzie przez powróz i stołka oparcie
Tego, który się wiesza.
DIONIZOS
Przestań! Droga ciasna.
HERAKLES
No, tedy jest gościniec walcowany, tarty,
Przez moździerz…
DIONIZOS
HERAKLES
Zgadłeś bratku!
DIONIZOS
HERAKLES
Jeśli chcesz, wskażę drogę krótką, z pieca na łeb?
DIONIZOS
Wybornie! Już to piechur ze mnie nieszczególny.
HERAKLES
DIONIZOS
I cóż dalej, bratku?
HERAKLES
Wstąp na wysoką wieżę…
DIONIZOS
Dobrze, ale potem?
HERAKLES
Patrz, jak będą zaczynać gonitwy z pochodnią66,
A gdy tłum „puszczaj” krzyknie, i ty się puść naprzód.
DIONIZOS
Dokąd?
HERAKLES
Na dół.
DIONIZOS
Mózgowe oba knedle rozbić?
Nie, tą drogą nie pójdę.
HERAKLES
zniecierpliwiony
Więc jaką, do kata?!
DIONIZOS
Tą, którą ty już szedłeś.
HERAKLES
DIONIZOS
Lecz jak się przeprawić?
HERAKLES
DIONIZOS
Ho, ho! Patrz, ile znaczą wszędzie dwa obole.
Skąd one się tam wzięły?
HERAKLES
DIONIZOS
HERAKLES
Wnet ujrzysz kałużę
I przedwieczną gnojówkę: tam się wiją wszyscy,
Którzy kiedy skrzywdzili w sposób niecny gościa,
Którzy chłopca zażywszy, zapłaty nie dali,
Którzy matkę młócili lub ojca w łeb bili
I ci, co się parali fałszywą przysięgą…
DIONIZOS
do widzów
HERAKLES
Wnet cię potem zaleci miły podmuch fletów,
Zobaczysz jasne światła, jakbyś był na ziemi —
I mirtowe gaiki, i święte orszaki
Tańczących mężów, kobiet; śpiew, klaskanie w dłonie…
DIONIZOS
Ale cóż to za jedni?
HERAKLES
To Wtajemniczeni.
KSANTIAS
do siebie
A zatem ja gram osła, co służy w misteriach?
Miła zabawa, tylko – dość tego dźwigania.
Zrzuca toboły z pasją.
HERAKLES
Oni ci wskażą wszystko, o co tylko spytasz,
Oni bowiem najlepiej owe drogi znają75,
Które wiodą w podwoje pałacu Plutona.
Teraz bywaj zdrów, bracie!
DIONIZOS
Żegnaj mi, na Zeusa!
Herakles wchodzi do domu.
SCENA III
Ksantias, Dionizos i Umrzyk.
DIONIZOS
Bierz manatki, a żywo!
KSANTIAS
Jeszczem ich nie puścił!
Gdzie, dokąd, po co, na co?
DIONIZOS
Na tamten świat, żwawo!
KSANTIAS
ze strachem
Daj mi pokój, zmiłuj się, najmij nieboszczyków,
Co ich do grobu niosą, może się kto trafi!
DIONIZOS
Jak się nie trafi – pójdziesz?
KSANTIAS
Pójdę!
DIONIZOS
Śmiała sztuka!
Lecz oto właśnie niosą jakiegoś umrzyka.
Służba pogrzebowa wnosi z prawej strony na marach76umrzyka.
Zwrócony do umrzyka
Hej, słyszysz ty, truposzu, hej, do ciebie mówię!
Umrzyk podnosi głowę, potem siada na marach, karawaniarze stają
Nie chciałbyś mi nieść, człeku, mej sakwy w podziemie?
UMRZYK
Gdzież te sakwy? A ciężkie?
Dionizos pokazuje toboły
DIONIZOS
targuje
Dwie! Za co?
UMRZYK
Nie dasz tyle? Nieście mnie do grobu!
DIONIZOS
Stójże, stój już wariacie, może się zgodzimy.
UMRZYK
Dajesz, nie dajesz? Dwie drachmy. Nie ma co i mówić.
DIONIZOS
Daję dziewięć obolów.
UMRZYK
pogardliwie
Służba pogrzebowa wynosi go na lewo.
KSANTIAS
To święty potępieniec! Nie głupi ci stękać!
A więc idę.
DIONIZOS
Szlachetnyś, jak widzę, i słowny.
Puszczają się w drogę. Scena się zmienia: widać brzegi jeziora, ukazuje się Charon zgrzybiały na czółnie.
Teraz szukajmy czółna.
CHARON
za sceną
Hola! hop! Przybijaj!
SCENA IV
Ksantias, Dionizos, Charon.
DIONIZOS
w strachu
Cóż tam znowu?
KSANTIAS
Jezioro.
DIONIZOS
Na Zeusa! To samo,
O którym Herakl mówił: widzę czółno nawet.
KSANTIAS
Na Posejdona! Wszakże tam sam Charon siedzi?
DIONIZOS
coraz głośniej
Charonie witaj, witaj, Charonie, Charonie!
CHARON
posępna twarz
DIONIZOS
Ja.
CHARON
DIONIZOS
Dokąd mnie powieziesz?
Czy w istocie do biesów?
CHARON
A ty, gdzieżeś myślał?
Siadaj zaraz!
DIONIZOS
zbliżając się do czółna, woła na Ksantiasa
Hej pachoł! I ty siadaj tutaj!
CHARON
odpędza go wiosłem
Niewolnika nie wiozę, chyba że się w bitwie,
Tej na morzu, jak lew bił.
KSANTIAS
Nie mogłem, na Zeusa,
Bo mnie oko bolało!
CHARON
do Ksantiasa
KSANTIAS
Ale gdzież się spotkamy?
CHARON
Na skałce Suchciela,
Bo właśnie tam jest przystań.
DIONIZOS
drwiąco
Rozumiesz?
KSANTIAS
ironicznie
Wybornie!
Biada! Ki kaduk drogę dzisiaj mi przebieżał?
Ksantias znika. Dionizos sadowi się wygodnie w łodzi.
SCENA V
Dionizos i Charon.
CHARON
Siadaj do wiosła! Spieszcie, kto tam siadać pragnie!
Co ty robisz?!
DIONIZOS
Co robię? A cóż bym miał robić?
Siedzę sobie przy wiośle, jak sam przykazałeś.
CHARON
Dionizos siada przy drugim wiośle.
DIONIZOS
Już siedzę.
CHARON
DIONIZOS
kładzie rękę na wiosło
Już dzierżę.
CHARON
groźno
Głupstw nie robić, lecz zaprzeć się dobrze
I wiosłować co siły!
DIONIZOS
CHARON
Bardzo łatwo, wierzaj!
Usłyszysz takt najmilszych pieśni – uderz tylko!
DIONIZOS
A kto śpiewa?
CHARON
Śpiewają żaby, jak łabędzie;
Cudownie, melodyjnie!
DIONIZOS
chwyta za wiosło, wznosi je w poziom
A więc komenderuj!
CHARON
Hopa-hop! Hopa-hop!
Wiosłują Dionizos i Charon; czółno sunie wolno. W tej chwili daje się słyszeć śpiew żab, w sitowiu i trzcinie ukrytych.
SCENA VI
Dionizos, Charon, Żaby (niewidzialne).
śpiew (209–267)
ŻABY
Brékeke kēks, koāks, koāks,
Brékeke kēks, koāks, koāks.
O źródeł plemię, bagien dzieci!
Przy fletni dźwięku pieśń niech leci,
Pieśń słodkohuczna, nasza pieśń!
Koāks, koāks!
Bakchosie, Nyzy87 gospodynie!
Tobie pieśń hymnem niechaj płynie
Kędy bagniska stara pleśń!
Koāks, koāks!
Gdzie rzesza, wina szałem zdjęta,
Obchodząc Dziadów88 roczne święta,
Faluje mimo89 naszych pól!
Brékeke kēks, koāks, koāks!
Wiosłują do taktu w przyspieszonym tempie.
DIONIZOS
Mnie tyłek boleć już zaczyna;
„Koaks”, „koaks”, w tym wasza wina,
Lecz nie obchodzi was mój ból!
ŻABY
Brékeke kēks, koāks, koāks,
Brékeke kēks, koāks, koāks!
DIONIZOS
Niech piorun trzaśnie wasze koāks,
Gdzie się obrócę, wszędzie koāks!
ŻABY
DIONIZOS
Ja bąble mam na obu rękach,
Pośladek już się poci w mękach,
A niech się schylę, wypali znów!
ŻABY
żywo
Brékeke kēks, koāks, koāks.
DIONIZOS
Ach, śpiewny rodzie żab, o nieba,
Zamilknij!
ŻABY
wpadają w nutę
Głośniej śpiewać trzeba,
Jeśliśmy kiedy w dniach pogody
Skakały z wonnych ziół do wody,
Wdychając ostre zapachy traw,
Nogami fale tratując wpław;
Albo się bojąc Zeusa ulewy,
W otchłani wodnej taneczne śpiewy
W takt zawodziły z pękaniem baniek.
Brékeke kēks, koāks, koāks.
DIONIZOS
uderza w złości wiosłem w wodę
Brékeke kēks, koāks, koāks
Za wami drę się, wtóruję wam!
ŻABY
ironicznie
Niebezpieczeństwo zagraża nam?
DIONIZOS
wali wiosłem
Mnie gorsze, bo już pęknąć muszę
I wiosłem więcej nie poruszę.
ŻABY
z werwą
Brékeke kēks, koāks, koāks.
DIONIZOS
w złości
Kumkajcie! Nie dbam o to zgoła!
ŻABY
Tak, będziem kumkać bez wytchnienia;
Ile wytrzymać gardło zdoła,
Przez cały dzień rechotać pienia!
Brékeke kēks, koāks, koāks!
DIONIZOS
w pasji wali wiosłem
ŻABY
Tym mniej nas zmogą twoje żale!
DIONIZOS
na nic nie zważa, tylko wrzeszczy jakiś czas sam
Brékeke kēks, koāks, koāks
Brékeke kēks
Brékeke!
Brékeke!
spostrzega się, że Żaby umilkły
z tryumfem
A więc wreszcie zmusiłem do milczenia koaks!
Przybywają do drugiego brzegu.
CHARON
Przestań! Dosyć, przybijaj wiosełkiem do lądu,
Ruszaj, zapłać przewoźne!
DIONIZOS
płaci
Masz tu dwa obole.
Wychodzi.
Charon znika z czółnem. Dionizos rozgląda się za niewolnikiem i woła.
SCENA VII
Drugi brzeg podziemia. Mirtowe gaiki w dali. Bliżej łączka.
Dionizos i Ksantias.
DIONIZOS
woła
Hej, Ksantiasie, gdzieżeś tam? Ksantusiu, Ksanteczku!
KSANTIAS
z daleka
Rety!
DIONIZOS
Bywajże ku mnie!
KSANTIAS
z radością
Witaj, wasza miłość!
DIONIZOS
Coś widział z tamtej strony?
KSANTIAS
Ciemności i smrody.
DIONIZOS
KSANTIAS
Nie; a ty?
DIONIZOS
patrzy bystro ku widzom
Aha! Teraz, przebóg, tam ich widzę!
Ale cóż my poczniemy?
KSANTIAS
Odejść stąd najlepiej,
Gdyż tutaj owe nory, gdzie, mówił Herakles,
Srogie poczwary broją.
DIONIZOS
potrząsa groźnie maczugą
A niech go gęś kopnie!
Najwidoczniej łgał w czambuł, aby mnie nastraszyć,
Zna bowiem moje męstwo, a szło mu o sławę.
O, ambitniejszej sztuczki nie znałem jak Herakl!
A ja właśnie, na przekór, chcę się z kim poczubić
I zrobić awanturkę godną tej wyprawy.
KSANTIAS
Na Zeusa! A tam właśnie słyszę jakieś mruki!
DIONIZOS
w przestrachu
Gdzie, co, dla Boga?
KSANTIAS
W tyle…
DIONIZOS
szybko wyskakuje przed niewolnika
Więc idź z tyłu, za mną!
KSANTIAS
Lecz teraz z przodu chrapie!
DIONIZOS
cofa się gwałtownie
To idźże przede mną!
KSANTIAS
Ratuj Zeusie! Już widać olbrzymiego stwora…
DIONIZOS
Jak to? Stwora?
KSANTIAS
Poczwara, co się raz w raz zmienia!
Już z niej krowa, muł teraz i znów… naga dziewka,
Jaka gładka do tego!
DIONIZOS
nagle i zuchwale
Pokaż! Idę na nią!
KSANTIAS
Kiedyż bo patrzcie, z dziewki wyskoczyła suka!
DIONIZOS
w przerażeniu, głosem stłumionym
KSANTIAS
Z każdego jej pyska
Skry się sypią…
DIONIZOS
A czy ma jeden gnat ze spiżu?
KSANTIAS
Zgadłeś, lecz druga noga z gnoju bydlęcego.
DIONIZOS
krzyczy
Z gnoju! Gdzież ja się schronię? Ratujcie!
KSANTIAS
A ja – gdzie!?
DIONIZOS
zwraca się ku widzom, gdzie w pierwszym rzędzie siedzi kapłan jego własny
Mój księżuniu, ratuj mnie, ratuj współpijusa!
KSANTIAS
Przepadliśmy z kretesem, królu Heraklesie!
DIONIZOS
Będziesz ty cicho, drabie; z tym imieniem wara!
KSANTIAS
Ratuj więc, Dyjonizie!
DIONIZOS
Jeszcze gorsze drugie!
KSANTIAS
rozgląda się i woła radośnie
Górą nasi, mój panie, idźmyż dalej śmiało!
Idzie naprzód sam, Dionizos się boi.
DIONIZOS
Cóż tam znowu?
KSANTIAS
Pociesz się! Wszystko dobrze idzie;
Możemy deklamować z Hegelochem górnie:
„Po groźnej burzy jasny słoneczny cień nastał”97.
Znikła Empusa.
DIONIZOS
KSANTIAS
Przysięgam na Zeusa.
DIONIZOS
Jeszcze raz mi przysięgaj.
KSANTIAS
Na Zeusa ci klnę się.
DIONIZOS
Powtórz jeszcze!
KSANTIAS
Na Zeusa!
DIONIZOS
Alem zbladł ze strachu…
KSANTIAS
pokazuje na kapłana
Ten ze strachu o waszmość sczerwieniał jak burak.
DIONIZOS
Dla boga! Skąd nieszczęścia te walą się na mnie?
Który z bogów się zawziął łeb mi skręcić dzisiaj?
KSANTIAS
parodiując swego pana
„Eter, Zeusa świątynia” albo „Stopa Czasu”!
Z oddali daje się słyszeć muzyka fletów i śpiewy.
Hej, słyszysz?
DIONIZOS
Co takiego?
KSANTIAS
Jak to? Nie słyszałeś?
DIONIZOS
Czego?
KSANTIAS
Fletów podmuchu?
DIONIZOS
nadsłuchuje
Aha, tak! Zawiała
Woń pochodni żywicznych ku mnie tajemniczo.
Lecz przycupnijmy milczkiem i słuchajmy pieśni!
Idą w róg sceny na lewo. Ksantias składa juki, tam się kryją i przyczajają.
Chór głosów z oddali, jeszcze niewidzialny śpiewa:
CHÓR
Jakchu, Jakchosie! Jakchu, o Jakchu!
KSANTIAS
Więc to oni zaprawdę, to Wtajemniczeni,
Którzy tu gdzieś pląsają, jak mówił Herakles,
Wyśpiewując pieśń Jakcha niby Dyjagoras99.
DIONIZOS
Ja też tak samo myślę. Przycichnijmy zatem,
Byśmy mogli zobaczyć i usłyszeć wszystko.
CHÓR
jeszcze niewidoczny, ale już wyraźny
Jakchu, który zamieszkałeś kraj nasz uwielbiany,
Jakchu, Jakchu, hej!
Chybaj100 do nas, na polanę i wiedź nasze tany!
W taneczników świętym gronie
Hasaj, a w takt chylaj101 skronie,
I wieńczone mirtem czoło;
Jagód kiścią trzęsąc wkoło,
Wybijaj takt nóżką żwawą!
Och! Taniec dla mnie zabawą
W bezkarnym szale wesołą!
W tańcu naszym wszystkie boże Charyty102 rej wodzą,
Tu w bractwie Wtajemniczeni swe pląsy zawodzą!
KSANTIAS
O szanowna, wspaniała córeczko Demetry!
Toż mnie zawiał prosiątka pieczonego zapach.
DIONIZOS
Milcz, a może oberwiesz jaką tłustą kiszkę!
CHÓR
teraz jeszcze wyraźniej, całkiem blisko
Wstrząsaj gorejącą żagwią, niech buchną płonienie!
O gwiazdo, co światło sypiesz pośród nocy cienie!
Niech błoń zaleją pożary!
Patrz, jak hasa tamten stary:
Zgryzotę zagłuszył taniec,
Sędziwych lat brzemię strząsa,
Raźno na cześć boga pląsa!
Lecz ty chwytaj za kaganiec103!
Prowadź młódź, o niebios synu, na kwietne żuławy!
Tam korowód, tam sobótka, tam będą zabawy!