Sadece LitRes`te okuyun

Kitap dosya olarak indirilemez ancak uygulamamız üzerinden veya online olarak web sitemizden okunabilir.

Kitabı oku: «Satyry», sayfa 3

Yazı tipi:

Żona modna

 
„A ponieważ dostałeś, coś tak drogo cenił,
Winszuję229, panie Pietrze, żeś się już ożenił”.
„Bóg zapłać”. „Cóż to znaczy? Ozięble dziękujesz,
Alboż to szczęścia swego jeszcze nie pojmujesz?
Czyliż się już sprzykrzyły małżeńskie ogniwa?”
„Nie ze wszystkim, luboć to zazwyczaj tak bywa,
Pierwsze czasy cukrowe”. „Toś pewnie w goryczy?”
„Jeszczeć!” „Bracie, trzymaj więc, coś dostał w zdobyczy!
Trzymaj skromnie, cierpliwie, a milcz tak jak drudzy,
Co to swoich małżonek uniżeni słudzy,
Z tytułu ichmościowie, dla oka dobrani,
A jejmość tylko w domu rządczyna i pani.
Pewnie może i twoja?” „Ma talenta śliczne:
Wziąłem po niej w posagu cztery wsie dziedziczne,
Piękna, grzeczna, rozumna”. „Tym lepiej”. „Tym gorzej.
Wszystko to na złe wyszło i zgubi mnie wsporzej230;
Piękność, talent wielkie są zaszczyty231 niewieście,
Cóż po tym, kiedy była wychowana w mieście”.
„Alboż to miasto psuje?” „A któż wątpić może?
Bogdaj to żonka ze wsi!” „A z miasta?” „Broń Boże!
Źlem tuszył232, skorom moją pierwszy raz obaczył,
Ale żem to, co postrzegł, na dobre tłumaczył,
Wdawszy się już, a nie chcąc dla damy ohydy233,
Wiejski Tyrsys, wzdychałem do mojej Filidy.
Dziwne były jej gesta234 i misterne wdzięki,
A nim przyszło do ślubu i dania mi ręki,
Szliśmy drogą romansów235, a czym się uśmiéchał,
Czym się skarżył, czy milczał, czy mówił, czy wzdychał,
Widziałem, żem niedobrze udawał aktora,
Modna Filis gardziła sercem domatora.
I ja byłbym nią wzgardził; ale punkt honoru,
A czego mi najbardziej żal, ponęta zbioru236,
Owie wioski, co z mymi graniczą, dziedziczne,
Te mnie zwiodły, wprawiły w te okowy śliczne.
Przyszło do intercyzy237. Punkt pierwszy: że w mieście
Jejmość przy doskonałej francuskiej niewieście,
Co lepiej (bo Francuzka) potrafi ratować,
Będzie mieszkać, ilekroć trafi się chorować.
Punkt drugi: chociaż zdrowa czas na wsi przesiedzi,
Co zima jednak miasto stołeczne odwiedzi.
Punkt trzeci: będzie miała swój ekwipaż własny.
Punkt czwarty: dom się najmie wygodny, nieciasny,
To jest apartamenta paradne238 dla gości,
Jeden z tyłu dla męża, z przodu dla jejmości.
Punkt piąty: a broń Boże! — Zląkłem się. A czego?
»Trafia się — rzekli krewni — że z zdania wspólnego
Albo się węzeł przerwie, albo się rozłączy!«
»Jaki węzeł?« »Małżeński«. Rzekłem: »Ten śmierć kończy«.
Rozśmieli się z wieśniackiej przytomni prostoty.
I tak płacąc wolnością niewczesne zaloty,
Po zwyczajnych obrządkach rzecz poprzedzających
Jestem wpisany w bractwo braci żałujących.
Wyjeżdżamy do domu. Jejmość w złych humorach:
»Czym pojedziem?« »Karetą«. »A nie na resorach239
Daliż240 ja po resory. Szczęściem kasztelanic,
Co karetę angielską sprowadził z zagranic,
Zgrał się co do szeląga. Kupiłem. Czas siadać.
Jejmość słaba. Więc podróż musiemy odkładać.
Zdrowsza jejmość. Zajeżdża angielska karéta.
Siada jejmość, a przy niej suczka faworyta.
Kładą skrzynki, skrzyneczki, woreczki i paczki,
Te od wódek pachnących241, tamte od tabaczki,
Niosą pudło kornetów242, jakiś kosz na fanty;
W jednej klatce kanarek, co śpiewa kuranty,
W drugiej sroka, dla ptaków jedzenie w garnuszku,
Dalej kotka z kocięty i mysz na łańcuszku.
Chcę siadać, nie masz miejsca; żeby nie zwlec drogi,
Wziąłem klatkę pod pachę, a suczkę na nogi.
Wyjeżdżamy szczęśliwie, jejmość siedzi smutna,
Ja milczę, sroka tylko wrzeszczy rezolutna.
Przerwała jejmość myśli: »Masz waćpan kucharza?«
»Mam, moje serce«. »A pfe, koncept z kalendarza243,
Moje serce! Proszę się tych prostactw oduczyć!«
Zamilkłem. Trudno mówić, a dopieroż mruczyć.
Więc milczę. Jejmość znowu o kucharza pyta.
»Mam, mościa dobrodziejko«. »Masz waćpan stangréta?«
»Wszak nas wiezie«. »To furman. Trzeba od parady
Mieć inszego. Kucharza dla jakiej sąsiady
Możesz waćpan ustąpić«. »Dobry«. »Skąd?« »Poddany«.
»To musi być zapewne nieoszacowany,
Musi dobrze przypiekać reczuszki, łazanki,
Do gustu pani wojskiej244, panny podstolanki.
Ustąp go waćpan; przyjmą pana Matyjasza,
Może go i ksiądz pleban użyć do kiermasza245.
A pasztetnik?« »Umiałci i pasztety robić«.
»Wierz mi waćpan, jeżeli mamy się sposobić
Do uczciwego życia, weźże ludzi zgodnych,
Kucharzy cudzoziemców, pasztetników modnych,
Trzeba i cukiernika. Serwis zwierściadlany
Masz waćpan i figurki piękne z porcelany246
»Nie mam«. »Jak to być może? Ale już rozumiem
I lubo jeszcze trybu wiejskiego nie umiem,
Domyślam się. Na wety247 zastawiają półki,
Tam w pięknych piramidach krajanki, gomółki,
Tatarskie ziele248 w cukrze, imbier chiński w miodzie,
Zaś ku większej pociesze razem i wygodzie
W ładunkach bibułowych kmin kandyzowany249,
A na wierzchu toruński piernik pozłacany250.
Szkoda mówić, to pięknie, wybornie i grzecznie,
Ale wybacz mi waćpan, że się stawię sprzecznie251.
Jam niegodna tych parad, takiej wspaniałości«.
Zmilczałem, wolno było żartować jejmości.
Wjeżdżamy już we wrota, spojźrzała z karety:
»A pfe, mospanie! parkan, czemu nie sztakiety?«
Wysiadła, a z nią suczka i kotka, i myszka;
Odepchnęła starego szafarza Franciszka,
Łzy mu w oczach stanęły, jam westchnął. W drzwi wchodzi.
»To nasz ksiądz pleban!« »Kłaniam252«. Zmarszczył się dobrodziéj.
»Gdzie sala?« »Tu jadamy«. »Kto widział tak jadać!
Mała izba, czterdziestu nie może tu siadać«.
Aż się wezdrgnął Franciszek, skoro to wyrzekła,
A klucznica natychmiast ze strachu uciekła.
Jam został. Idziem dalej. »Tu pokój sypialny«.
»A pokój do bawienia?« »Tam gdzie i jadalny«.
»To być nigdy nie może! A gabinet?« »Daléj.
Ten będzie dla waćpani, a tu będziem spali«.
»Spali? Proszę, mospanie, do swoich pokojów.
Ja muszę mieć osobne od spania, od strojów,
Od książek, od muzyki, od zabaw prywatnych,
Dla panien pokojowych253, dla służebnic płatnych.
A ogród?« »Są kwatery254 z bukszpanu, ligustru«.
»Wyrzucić! Nie potrzeba przydatniego lustru.
To niemczyzna. Niech będą z cyprysów gaiki,
Mruczące po kamyczkach gdzieniegdzie strumyki,
Tu kiosk255, a tu meczecik, holenderskie wanny,
Tu domek pustelnika, tam kościół Dyjanny256.
Wszystko jak od niechcenia, jakby od igraszki,
Belwederek257 maleńki, klateczki na ptaszki,
A tu słowik miłośnie szczebioce do ucha,
Synogarlica jęczy, a gołąbek grucha258,
A ja sobie rozmyślam pomiędzy cyprysy
Nad nieszczęściem Pameli259 albo Heloisy260...«
Uciekłem, jak się jejmość rozpoczęła zżymać,
Już też więcej nie mogłem tych bajek wytrzymać.
Uciekłem. Jejmość w rządy. Pełno w domu wrzawy,
Trzy sztafety261 w tygodniu poszło do Warszawy;
W dwa tygodnie już domu i poznać nie można.
Jejmość w planty262 obfita, a w dziełach przemożna,
Z stołowej izby balki wyrzuciwszy stare263,
Dała sufit a na nim Wenery Ofiarę264.
Już alkowa265 złocona w sypialnym pokoju,
Gipsem wymarmurzony266 gabinet od stroju.
Poszły słojki z apteczki, poszły konfitury,
A nowym dziełem kunsztu i architektury
Z półek szafy mahoni267, w nich książek bez liku268,
A wszystko po francusku; globus na stoliku,
Buduar szklni się złotem, pełno porcelany,
Stoliki marmurowe, zwierściadlane ściany.
Zgoła przeszedł mój domek warszawskie pałace,
A ja w kącie nieborak, jak płaczę, tak płaczę.
To mniejsza, lecz gdy hurmem zjechali się goście,
Wykwintne kawalery i modne imoście,
Bal, maszki, trąby, kotły, gromadna muzyka,
Pan szambelan za zdrowie jejmości wykrzyka,
Pan adiutant wypija moje stare wino,
A jejmość, w kącie siedząc z panią starościną,
Kiedy się ja uwijam jako jaki sługa,
Coraz na mnie pogląda, śmieje się i mruga.
Po wieczerzy fajerwerk269. Goście patrzą z sali;
Wpadł szmermel270 między gumna271, stodoła się pali.
Ja wybiegam, ja gaszę, ratuję i płaczę,
A tu brzmią coraz głośniej na wiwat trębacze.
Powracam zmordowany od pogorzeliska,
Nowe żarty, przymówki, nowe pośmiewiska.
Siedzą goście, a coraz więcej ich przybywa,
Przekładam zbytni ekspens, jejmość zapalczywa
Z swoimi czterma wsiami odzywa się dwornie.
»I osiem nie wystarczy« — przekładam pokornie.
»To się wróćmy do miasta«. Zezwoliłem, jedziem;
Już tu od kilku niedziel zbytkujem i siedziem.
Już... ale dobrze mi tak, choć frasunek bodzie,
Cóż mam czynić? Próżny żal, jak mówią, po szkodzie”.
 

Życie dworskie

 
Joachimie! Już młodość porywcza uciekła
I wieku dojźrzałego już pora dociekła272,
Ta pora, w której żądze słabieć zaczynają.
Strawiłeś lata twoje między dworską zgrają.
Zrazu młodzian, dojźrzalszy potem, profes teraz,
Zyskający, zdradzony, oszukany nieraz,
Zgoła dworak. Więc naucz, świadom znamienicie,
Na czym zawisło, jakie u dworu jest życie?
Milczysz? Znać, żeś jest dworak. Ja, wieśniak, opowiem.
Najprzód (trzeba te rzeczy brać z letka), albowiem
Obraziłbym i wielu, gdybym prawdę szczerą
Objawiał, a nie zwykłą dworom manijerą.
Grzeczność — talent nie lada, ten rad w dworach gości,
Ten kształci oświecone jasne wielmożności,
Ten jest cechą każdego, co się dworu ima,
Co pozoru ma nazbyt, a istoty nie ma,
Zgoła co jest dworakiem. Panie Joachimie,
Powiedz, co tam w ohydzie, a co tam w estymie273?
Cnota. Waszmość żartujesz. Kunsztem wielorakiem
Umiałeś żyć u dworu i jesteś dworakiem.
A ja prostak, a przecież chciałbym z tego toru274
Coś pojąć i określić, jak żyją u dworu.
Źlem się udał, daremniem staranie postradał;
A któż się u dworaków o prawdzie wybadał?
Więc coś nie opowiedział, choć wiesz, a wiesz ściśle,
Ja, co nie wiem, na domysł powiem i określę.
Dwór jest to wybór ludzi, tak mówi świat grzeczny275,
Ale świat pospolity zdaniu temu sprzeczny.
Kto z nich lepiej osądził? Grzeczny mówi wdzięcznie:
Cnotę, dowcip, talenta, umieszczone zręcznie,
Dwór najlepiej obwieszcza. Świat prosty a szczery,
Jak z łupin człeka łuszcząc z dobrej manijery,
Gdy nie patrzy, kto czyni, lecz o co rzecz chodzi,
Wszystko zwie po imieniu: Piotr kradł, więc Piotr złodziej.
To prawda, lecz niegrzeczna, wyraz276 zbyt dosadnie.
Jakże to pięknie nazwać, kiedy Piotr okradnie?
Można prawdę powiedzieć, ale tonem grzecznym:
Piotr się wsławił w rzemiośle trochę niebezpiecznym,
Piotr zażył277, a nie swoje, kunsztownie pożyczył. —
Zgoła tyle sposobów grzecznych będziesz liczył,
Tak fałsz będziesz uwieńczał, do prawdy sposobił,
Że na to wreszcie wyjdzie: Piotr kradł, dobrze zrobił.
Fałsz grzeczny to styl dworów i moneta w kursie,
Wszędzie on się tam mieści, w dziełach i w dyskursie,
I choć na kształt liczmanów278 z siebie nic nie waży279,
Nadali mu panowie walor280 do przedaży.
Więc ten fant wielce zdatny i każdy go chowa;
Stąd grzeczne oświadczenia, stąd pieszczone słowa,
Stąd ostrożna nienawiść i podejścia sztuczne,
Stąd łaski, oświadczenia łaknącym nietuczne281,
Stąd zgoła wszystko pozór, a mało istoty,
Fałszywe słowa, dzieła, dobrodziejstwa, cnoty,
Stąd... ale dość już tego. Chciwy o puściznę,
Wlecze się Piotr z poranku na dzienną pańszczyznę.
Uprzedził go Mikołaj. Ściskają się oba:
„Jak się masz, przyjacielu? Jak ci się podoba
Dzień dzisiejszy?” „Pogodny”. „Cieszę się”. „Ja wzajem”.
Idzie dyskurs uprzejmy zwykłym obyczajem.
Już się sobie zwierzyli, o czym i nie myślą.
Więc obcych wizerunki malują i kreślą.
„Jan?” — „To oszust”. „Bartłomiej?” — „To szuler wierutny”.
„Jędrzej?” — „Mędrek”. „Wincenty?” — „Dziwak bałamutny”.
„Franciszek?” — „On ma rozum tylko przy kieliszku”.
Wchodzi. Aż ci do niego: „Witajże, braciszku!”
A braciszek, co właśnie z nich czynił igrzyska:
„Witajcież, kochankowie”. Całuje i ściska.
Już ciżba282; ci w dyskursach, ci szepcą do ucha,
Ten niby z drugim gada, a trzeciego słucha;
Tamten łże, a co słucha283, łżącemu nie wierzy.
Tomasz stoi, a z boku układa i mierzy:
Jędrzej mu nie do kroju284, więc Jędrzej ladaco.
Stawia sidła, a dzienną nie zwątlony pracą,
Patrzy w ciżbę, gdzie natrzeć; jakoż się już wtłoczył,
Już świeżego wśród zgrai domatora zoczył,
Już przyjaciel serdeczny, sekretów się zwierza,
A na znak poufałych afektów przymierza
Zmyślił piękną nowinę, szeptając do ucha.
Ten już przedał, co kupił; wieść nie lada grucha.
Dopieroż w politykę. Nim pan wszedł do sali,
Już jedne państwa znieśli, drugie rozebrali:
Jędrzej zyskał Neapol za królową Bonę,
Marek ojcu świętemu darował Lizbonę,
Nie masz Turków, rwą Persy, strach koło Japonów.
Drzwi się z nagła otwarły. Aż tysiąc ukłonów.
Wchodzi pan; już umilkła świegotliwa zgraja,
Każdy się inszym kształtem łasi i przyczaja.
Każdy patrzy na pana, a z wzroku docieka,
Czego albo się chroni, albo na co czeka.
Wszystkie się usta śmieją, ciągną wszystkie szyje,
Ten się pcha, ten potrąca, ten się jak wąż wije,
Wszyscy na to, kogo by pan gestem oznaczył;
Wspojźrzał pan na Szymona, dniem dobrym uraczył285:
Ażci Szymon w promieniach śmieje się i mruga.
Jan go kocha serdecznie, Piotr najniższy sługa,
Bartłomiej go uwielbia, a Krzysztof go ściska,
Wszyscy hurmem do niego z daleka i z bliska,
A Szymon pełen wdzięków i niby pokorny,
Mając zaraz na przedaż uśmiech i gest dworny,
Tym go daje w dwójnasób, a tym przez połowę.
Łapią w lot, a już szczęścia stąd biorąc osnowę,
Ten, który trzema słowy Szymona się szczycił,
Gardzi tym, który tylko półtora uchwycił.
Piotr dostał pół uśmiechu, Jędrzej ćwierć wspojźrzenia.
Szczęśliwy, kto z przyjaznej fortuny zdarzenia
Tyle zyskał czekając przez niejeden tydzień,
Że wypadł z ust Szymona dla niego dobrydzień.
I nie próżno, bo mniejszych choć fawor286 nie szczyci,
Są z łaski faworytów wicefaworyci;
Urząd to niewysoki, lecz przecie wygodny,
A przemysł287 dworu, zawżdy w kunszta nowe płodny,
Dzieląc fawor jak wilgoć w drzewie przez zawiązki,
Z pnia w konary, z konarów przesącza w gałązki.
O barwie288 faworytów niech się nikt nie pyta.
Poznać z miny zuchwałej sługę faworyta.
Choć nierówne teatrum289, gdzie są umieszczeni,
Co pan w izbie, to słudzy dokazują w sieni.
Paweł, co w dworskiej służbie lat strawił trzydzieści,
Śwista z szpakiem ministra, z psem się jego pieści,
Podchlebuje lokajom, z lauframi się wita,
Dobrze mu się też każda nadaje wizyta;
Jemu szwajcar otwiera drzwi z wdzięcznym uśmiechem,
Jemu lokaje służyć gotowi z pośpiechem,
A co większa, ów pański strzelec poufały
Raczy słuchać te, co mu opiewa, pochwały;
Nawet jejmość (nie jejmość, jak to pierwej zwali
Ci, co z prosta tak pańskie żony mianowali),
Ale jejmość afektów, jejmość wdzięcznej chęci,
Jejmość miłosnowładna na dowód pamięci
Uszczypnęła go w ramię. Kontent, głodny czeka,
Już ujźrzał perspektywę szczęścia, choć z daleka.
Wkrótce bowiem skutecznej łaskę uprzejmości
Zyskał: przez garderobę wchód do jegomości.
W pierwiastkach nieświadomy Rzym praktyk faworu,
Stawiał cnoty przysionek przed domem honoru290.
Przyszły pany, upadły szacowne świątnice,
A przybytków Fortuny dumne okolice
Objął przysionek podchlebstw, matactwa i datków.
Otóż dwór, Joachimie, z skutków i zadatków;
Tymi ścieżki iść musi, kto dworu się trzyma.
Wsi swobodna! Szczęśliwy, kto ciebie się ima.
Niekształtne twoje zyski, prawda, ale trwałe.
Niech dwór stawia złudzonym widoki wspaniałe,
Niechaj cieszy nadzieją, niźli się ta ziści.
Lepsze małe, lecz pewne, wieśniackie korzyści.
 

Pan niewart sługi

 
„I wziął tylko pięćdziesiąt291”. „Wieleż miał wziąść?” „Trzysta.
Tak to z dobrego pana zły sługa korzysta”.
„A za cóż te pięćdziesiąt?” „Psa trącił”. „Cóż z tego?”
„Ale psa–faworyta jegomościnego”.
„Prawda, wielki kryminał292, ale i plag293 wiele”.
„To łaska, że pięćdziesiąt”. „I nieprzyjaciele
Taką łaskę wyświadczą”. „On najlepszy z panów,
On sto plag nigdy nie dał”. „Mów lepiej z tyranów,
Co dom czynią katownią, a na płacz nieczuli,
Z wnętrzności się człowieczych ku sługom wyzuli.
Ten, co gdy był sam sługą, dobre miewał pany,
Porzuciwszy niedawno podłe pasamany294,
Co się niegdyś pokornie nazywał Maciejem,
Dziś jest jaśnie wielmożnym mości dobrodziejem.
Zza karety, gdzie stawał295, przesiadł się w karetę,
W mundur296 barwę297 zamienił, a nader obfite
Mając zacności swojej próby298 oczewiste,
I herb znalazł, i przodków, i panegirystę.
Niech ziółko w krzaczek idzie, choćby w dąb urosło;
Wolno igrać Fortunie, jej to jest rzemiosło;
Cudotworna, na krzesła przerabia warsztaty299”.
„Maciej chłop”. „I cóż z tego? ale że bogaty,
Maciej szlachcic”. „Niech będzie, ja nie chcę kaduka300”.
„Ale Maciej łakomy i złych zysków szuka;
Nie pracą, lecz podejściem majętność pomnożył,
Ale nie kładł, gdzie trzeba, wziął, gdzie nie położył,
Ale Maciej niewdzięczny tym, u których służył,
Ale Maciej bogactwa na złe tylko użył,
Ale Maciej nieludzki — to satyra karze.
Nie dba ona, kto w jakiej zostaje maszkarze301,
Odrzuca czczą wielmożność, a gdy z chłostą czeka,
Nie szlachcica, nie chłopa ściga, lecz człowieka.
Śpi jegomość w południe, choć pracy nie użył,
Nie śpi Marcin, noc całą i oka nie zmrużył.
Wolno panom i nadto, zbytek im nie wadzi,
Choć mało, nie godzi się ubogiej czeladzi.
Obudził się jegomość. Marcin, co czuł302 pilnie,
Krząta się, chce, jak może, dogodzić usilnie,
Nadaremne starania! Któż panom dogodzi?
Jak legł, tak wstał niekontent jegomość dobrodziej,
Wszystko mu nie do gustu; noc na kartach strawił,
Wszystko źle; zgrał się wczoraj, klejnoty zastawił.
Przyszedł kupiec z regestrem, termin przypomina,
Trzeba oddać, a nie masz: sto plag dla Marcina!
Płacze w kącie, więc krnąbrny po plagach się schował,
Dali drugie w dwójnasób, za co303 nie dziękował,
Więc dziękuje, a płacze; opłonął304 pan przecie
I Marcin, że po drugich nie przyszły i trzecie.
Katów waszych, nie panów, zjadłości igrzyska,
Nędzni! bydlęta z pracy, a sługi z nazwiska.
I płakać wam nie wolno, mówić jeszcze gorzej.
Przyjdzie kara za słowem okrutna tym sporzej.
Paweł skąpy na czeladź, na zbytki utratny305,
Za to, że od pół roka służący niepłatny
Prosił go o posiłek, łaknący czas długi,
Dał plag dwieście za strawne306, a sto za zasługi.
Hojny pan! stema307 karze, a płaci dziesiątkiem.
Nieźle zapomożony sługa takim wziątkiem308
Milczy, a widząc, że się nie doprosi snadnie309,
Co widocznie310 nie zyskał, po cichu ukradnie.
Zasmakuje rzemiosło, ażci złodziej w domu.
Zaprawił się na małej kwocie po kryjomu,
Pójdzie dalej; z początku trwożny i przelękły,
Ośmieli się: już kłódki, już zawiasy pękły;
Skradł skarbiec, zniknął z oczu, a odmienny stanem,
Przez kradzież (jak to teraz) zostanie i panem”.
„A któż to teraz okradł?” „Nie odpowiem snadnie,
Raczej pytaj, mój bracie, kto teraz nie kradnie.
Stracił ten kunszt odrazę, przemyślnych oświeca311,
Dla głupich, dla ubogich tylko szubienica;
Inaczej o tych rzeczach świat mądry rozumie,
Nie karzą, że kto okradł, lecz że kraść nie umie.
Ale to nie o sługach. Zwyczajne u dworu
Są stopnie: jedne zysku, a drugie honoru.
Jaśnie wielmożny tyran, bożek okoliczny,
Dla większej wspaniałości raczy mieć dwór liczny.
Stąd wyższe urzędniki, niższe posługacze:
Pan koniuszy, co bije, masztalerz, co płacze,
Pan podskarbi, co kradnie, piwniczny, co zmyka312,
Sługa pieszy, dworzanin, co ma pacholika,
Pokojowiec przez zaszczyt wspaniałemu sercu,
A dlatego że szlachcic, bierze na kobiercu313;
Pan architekt, co planty bez skutku wymyśla,
Pan doktor, co zabija, sekretarz, co zmyśla,
Pan rachmisrz, co łże w liczbie, gumienny314, co w mierze,
Plenipotent, co w sądzie, komisarz315, co bierze
Więcej jeszcze, jak daje, a złodziejów mniejszych
Kradnąc316, sam jest użyty do usług ważniejszych;
Łowczy, co je zwierzynę, a w polu nie bywa,
Stary szafarz, co zawżdy panu potakiwa.
Pan kapitan, co Żydów drze, kiedy się proszą,
Żołnierze, co potrawy na stół w gale317 noszą,
Kapral, co więcej jeszcze kradnie niż dragani,
I dobosz, co pod okna capstrych tarabani,
A kiedy do kościoła jedzie z gronem gości,
Bije w dziurawy bęben werbel jegomości318
Mają króle marszałków; co być królem może,
Jak ma być bez marszałka? Gale i podrożę
Szlachci dumny urzędnik319, namiestnik powagi,
Wicetyran. Bez niego i chłosty, i plagi
Nie miałyby zaszczytu320. On kary rozdawca,
On rozrządziciel męczeństw, on katowni sprawca.
A jak niegdyś przed rzymskim konsulem topory
Niosły kar wykonacze, bezwzględne liktory321,
Tak przed srogim marszałkiem sążniste pajuki322
Niosą skórom pamiętne boćkowskie kańczuki323.
Wchodzi. Zewsząd jęczenia i płacze się wznoszą,
Oprawcy gdy rozkazy srogie nędznym głoszą.
Dom się wrzaskiem napełnia; płacz sług pana cieszy;
Wspaniały jękiem nędznych, płaczem służnej rzeszy,
Rzuca groźnym wspojźrzeniem nieszczęśliwe losy,
Karmią słuch neronowski płaczliwe odgłosy;
A w powszechnym nieszczęsnej czeladzi ucisku,
Gdy przeklęstw, narzekania dań odnosi w zysku,
Czuje, że pan, bo gnębi. Jestże usłużony?
Bynajmniej, szczęścia tego nie znały Nerony.
Służy wiernie, kto kocha, nie ma sług, kto dręczy,
Niewolnik, co pod jarzmem obelżywym jęczy,
Dźwiga ciężar w przeklęstwie na tego, co włożył.
Klnie los, co się tym zjadlej dla niego nasrożył,
Tym dotkliwszym, odjąwszy wolność, skarał stanem,
Gdy kazał temu służyć, co nie wart być panem”.
 
229
  Winszuję — gratuluję.


[Закрыть]
230
  wsporzej — szybciej.


[Закрыть]
231
  zaszczyt — tu: zaleta.


[Закрыть]
232
  tuszyć — mniemać, sądzić.


[Закрыть]
233
  ohyda — wstyd, niesława.


[Закрыть]
234
  gesta — sposób poruszania się.


[Закрыть]
235
  Szliśmy drogą romansów — postępowaliśmy jak bohaterowie romansów.


[Закрыть]
236
  zbiór — majątek, bogactwo.


[Закрыть]
237
  intercyza — umowa przedślubna ustalająca stosunki majątkowe pomiędzy przyszłymi małżonkami.


[Закрыть]
238
  apartamenta paradne — odpowiednie miejsca.


[Закрыть]
239
  A nie na resorach — powszechnie pudła karet zawieszone były nisko na pasach. Już przy końcu panowania Augusta III moda ta zaczęła się zmieniać. „Majstrowie zagraniczni wymyślili karety na resurach, to jest na sztabach żelaznych gibkich, wysoko osadzone”. (J. Kitowicz, Opis obyczajów, s. 532–533). Karety sprowadzane z Anglii uchodziły za najwytworniejsze.


[Закрыть]
240
  Daliż — dalejże.


[Закрыть]
241
  wódki pachnące — pachnidła, perfumy.


[Закрыть]
242
  kornet — wysoki, ozdobny czepiec.


[Закрыть]
243
  koncept z kalendarza — osiemnastowieczne, szczególnie saskie jeszcze kalendarze, jedyna lektura ciemnej prowincjonalnej szlachty, podawały bałamutne wiadomości, prognostyki pogody, przepowiednie wypadków historycznych i klęsk żywiołowych. Pełne były również niewybrednych żartów i konceptów.


[Закрыть]
244
  wojskiej — żony wojskiego. „Wojski, urząd wojewódzki na doglądanie bezpieczeństwa publicznego, gdy stan szlachecki na koń siada w pospolitym ruszeniu”. (Zbiór potrzebn. wiad.).


[Закрыть]
245
  kiermasz — uroczysty obchód rocznicy poświęcenia kościoła połączony z odpustem i najczęściej z jarmarkiem.


[Закрыть]
246
  Wygląd takiej zastawy stołowej opisuje Ochocki: [...] ubierano stoły w tafle zwierciadlane z pięknymi, złoconymi galeryjkami i kryształowymi ozdobami. Te kładziono wzdłuż przez cały stół, a na nich stawiano figurki porcelanowe, koszyki i inne cacka misterne, żyrandoliki z kryształowymi wisidełkami do świec, itp. Na wielkie obchody wysypywali w pośrodku stołu cukiernicy kolorami herby osób, które fetowano, wkoło tafel z obu stron ustawiano konfitury, blanmanże [galaretki migdałowe] galarety, owoce i co do deseru należało. Nie mógł być stół piękniej i dla oka powabniej ubrany, osobliwie wieczorem przy świecach ślicznie się to wydawało”. (J. D. Ochocki, Pamiętniki, s. 102).


[Закрыть]
247
  Na wety... — na deser; w mniej zamożnych domach szlacheckich, gdzie nie używano serwisów i zastaw cukrowych, a stoły były bardzo wąskie (na półtora łokcia), ustawiano koło stołów półki, na których podawane były słodycze.


[Закрыть]
248
  tatarskie ziele — tatarak.


[Закрыть]
249
  W ładunkach bibułowych kmin kandyzowany — kmin obsmażany w cukrze podawany był w tutkach z kolorowego papieru.


[Закрыть]
250
  toruński piernik pozłacany — pierniki toruńskie, których wyrób osiągnął szczytowy poziom w XVIII w., słynęły z wybornego smaku i bogatej ornamentyki. Często powlekane były dla ozdoby złotą farbą.


[Закрыть]
251
  że się stawię sprzecznie — że się przeciwstawię.


[Закрыть]
252
  kłaniam — forma pozdrowienia mająca odcień lekceważenia.


[Закрыть]
253
  Dla panien pokojowych — w bogatszych dworach szlacheckich prócz płatnej służby przyjmowano dziewczęta z chudopacholskich rodzin szlacheckich, pełniące funkcje pośrednie między damą do towarzystwa a służebną.


[Закрыть]
254
  kwatera — działka w ogrodzie.


[Закрыть]
255
  kiosk — altanka w kształcie chińskiej świątyni; holenderskie wanny — prawdopodobnie baseny wokół fontann wykładane ozdobnymi kafelkami holenderskimi.


[Закрыть]
256
  kościół Dyjanny — pawilon ogrodowy w kształcie świątyni greckiej.


[Закрыть]
257
  Belwederek — budynek na wzniesieniu z rozległym widokiem na okolicę.


[Закрыть]
258
  A ogród — jeszcze na początku panowania Stanisława Augusta modne były ogrody „francuskie”, odznaczające się symetrią i sztucznością doprowadzoną czasem do dziwactwa. Krasicki tak o nich pisze w Listach o ogrodach: „Nie dość było kunsztownej sztuce holenderskich zwłaszcza i niemieckich ogrodników czynić z drzew słupy, obeliski i piramidy, ledwo pojętym wysileniem przeistaczali je w posągi: „Grał na cytrze Apollo z jodły złotowłosy, / Ceres z szyszek borowych piastowała kłosy, / Błyszczał Neptun trójzębny od bzowego lustru, / Jowisz w zapale rzucał pioruny z ligustru, / Mars z figi, rozjuszony zabójczym rzemiosłem, / Bachus na tyce chmielu z Sylenem i osłem, Wenus / wdzięczna jałowcem z uśmiechu i giestu, Gracyje / porzeczkowe, Kupido z agrestu”. / (I. Krasicki, Dzieła prozą, t. V, s. 393). Nowa moda, związana z sentymentalizmem, zastąpiła ogród „francuski” „angielskim”, który miał naśladować swobodną i dziką naturę. Gust francuskiego rokoka wprowadził do ogrodów „angielskich” architekturę sielanki dworskiej. Całe urządzenie ogrodu żony modnej, a więc belwederki, meczeciki, domki pustelnika, świątynie Diany spotykamy w opisach słynnych wówczas ogrodów, jak Solca Kazimierza Poniatowskiego, brata królewskiego, czy Arkadii Heleny Radziwiłłowej.


[Закрыть]
259
  Pamela — tytułowa bohaterka sentymentalnego romansu (1740) angielskiego pisarza Samuela Richardsona.


[Закрыть]
260
  Heloiza — bohaterka powieści czołowego przedstawiciela sentymentalizmu Jean—Jacques Rousseau, pt. Nowa Heloiza (1761). W szkicu O romansach Krasicki zaliczy przecież między „obyczajne” i Pamelę Richardsona: „Mieści się w rodzaju tych dzieł uczciwych i Pamela; ale choć z wielu miar te księgi godne szacunku, mogą ich miejsce inne w pierwiastkowej panien edukacji zastąpić”. (I. Krasicki, Dzieła prozą, t. VI, s. 390).


[Закрыть]
261
  sztafeta — posłaniec konny.


[Закрыть]
262
  planta — plan, pomysł.


[Закрыть]
263
  Z stołowej izby balki wyrzuciwszy stare — w większych domach szlacheckich ozdabiano pułap belkami, wypełniając barwnymi ornamentami kwadraty powstałe przy skrzyżowaniu. Nowa moda wprowadza sufit gładki, ozdobiony malowidłami często o tematyce mitologicznej.


[Закрыть]
264
  Wenery ofiara — obraz przedstawiający boginię miłości, Wenerę, składającą parę gołębi na ofiarę.


[Закрыть]
265
  alkowa — sypialnia bez okien łącząca się z drugim pokojem.


[Закрыть]
266
  Gipsem wymarmurzony — ozdobiony gipsowymi sztukateriami.


[Закрыть]
267
  szafy mahoni — szafy mahoniowe.


[Закрыть]
268
  W przekreślonych po w. 145 wierszach brulionu pozorne zainteresowanie się książkami wyraża autor z dosadniejszą ironią: Jejmość moja uczona; nawet na stoliku, / Nawet na gotowalni swoje księgi mieści. / (I. Krasicki, Satyry i listy, s. 102).


[Закрыть]
269
  Po wieczerzy fajerwerk — sztuczne ognie, rzecz często bardzo kosztowna, były ulubionym sposobem uświetniania większych uroczystości bogatej szlachty i magnaterii.


[Закрыть]
270
  szmermel — fajerwerk o wężykowatych skrętach, który przed zgaśnięciem daje wystrzał.


[Закрыть]
271
  gumno — podwórze między zabudowaniami gospodarskimi.


[Закрыть]
272
  dociec — dobiec.


[Закрыть]
273
  estyma — poważanie, szacunek.


[Закрыть]
274
  tor — tu: sposób postępowania.


[Закрыть]
275
  grzeczny — wytworny.


[Закрыть]
276
  wyraz — wyrażone, określone.


[Закрыть]
277
  zażył — tu: wziął, przywłaszczył.


[Закрыть]
278
  liczman — znaczek umownej wartości zastępujący pieniądze przy grze karcianej.


[Закрыть]
279
  z siebie nic nie waży — sam nie stanowi żadnej wartości.


[Закрыть]
280
  walor — cena, wartość.


[Закрыть]
281
  nietuczne — nietuczące, niesycące.


[Закрыть]
282
  ciżba — tłum.


[Закрыть]
283
  a co słucha — a ten, co słucha, słuchający.


[Закрыть]
284
  być do kroju — przypaść do upodobania.


[Закрыть]
285
  dniem dobrym uraczył — powiedział mu „dzień dobry”.


[Закрыть]
286
  fawor — łaska, życzliwość.


[Закрыть]
287
  przemysł — przemyślność, przebiegłość.


[Закрыть]
288
  barwa — liberia służby, odmienna kolorem w każdym domu magnackim.


[Закрыть]
289
  teatrum — ulubiona metafora w. XVIII: „teatr życia ludzkiego”.


[Закрыть]
290
  Rzym... stawiał cnoty przysionek przed domem honoru — w mitologii Cnota „miana jest za boginią i czczona w ubiorze poważnej matrony, a częstokroć szędziwej, na kamieniu czworogranistym siedzącej. Tej Markus Marcellus wspaniały poświęcił kościół, przy którym zaraz i Honorowi bazylikę wystawić postarał się, ale tak żeby przez kościół Cnoty do bazyliki Honoru było przejście, czym chciał pokazać, iż inaczej do honoru wstąpić nie można, tylko przez cnotę”. (F. Pomey, Pantheum mithicum, albo bajeczna bogów historia, Warszawa 1768, s. 352–353).


[Закрыть]
291
  pięćdziesiąt — domyślnie: plag.


[Закрыть]
292
  kryminał — zbrodnia.


[Закрыть]
293
  plagi — baty, razy; chodzi o wymierzanie chłosty.


[Закрыть]
294
  pasamany — galony, tu: liberia.


[Закрыть]
295
  Zza karety, gdzie stawał — jako hajduk.


[Закрыть]
296
  mundur — mundury wojewódzkie albo obywatelskie nosiła szlachta pełniąca funkcje poselskie i urzędowe mocą uchwały sejmu z r. 1776; mundury poszczególnych województw różniły się kolorem kontuszów i żupanów.


[Закрыть]
297
  barwa — liberia sługi dworskiego.


[Закрыть]
298
  próba — dowód.


[Закрыть]
299
  na krzesła przerabia warsztaty — na krzesła senatorskie zamienia warsztaty rzemieślnicze. „Cudotworność” Fortuny określa tu autor przy pomocy poetyckiej przenośni; w XVIII w. bowiem uzyskanie godności senatorskiej przez mieszczanina było niemożliwe.


[Закрыть]
300
  ja nie chcę kaduka — nie chcę otrzymać majątku Macieja, oskarżając go jako nieszlachcica o bezprawne nabycie dóbr ziemskich. Kadukiem nazywano majątek pozostawiony bez testamentu i prawnych spadkobierców lub dobra skonfiskowane wyrokiem sądu, które otrzymywał zwykle oskarżający.


[Закрыть]
301
  maszkara — maska, kostium.


[Закрыть]
302
  czuł — czuwał.


[Закрыть]
303
  za co — czemu, dlaczego.


[Закрыть]
304
  opłonąć — ochłonąć.


[Закрыть]
305
  utratny — rozrzutny.


[Закрыть]
306
  strawne — wypłata służbie na wyżywienie.


[Закрыть]
307
  stema — setką, stoma; domyślnie: plagami.


[Закрыть]
308
  wziątek — tu: zapłata.


[Закрыть]
309
  snadnie — łatwo.


[Закрыть]
310
  widocznie — jawnie.


[Закрыть]
311
  oświeca — nadaje blasku.


[Закрыть]
312
  zmykać — ściągać, kraść.


[Закрыть]
313
  „Pokojowi była to służba pałacowa, jednakowo ubrana, zawsze przy pałaszach, stojąca za panem, panią i gośćmi z talerzami u stołu; tym się często trafiało leżeć na kobiercach”. (J. D. Ochocki, Pamiętniki, s. 93). Chłostę na kobiercu odbierali pokojowi w odróżnieniu od chłopów, którym taki przywilej nie przysługiwał.


[Закрыть]
314
  gumienny, co w mierze — do obowiązków gumiennego należało kontrolowanie miary dostawianych lub wydzielanych z pańskiego spichrza plonów.


[Закрыть]
315
  komisarz — administrator, urzędnik do specjalnych zleceń.


[Закрыть]
316
  kraść — okraść.


[Закрыть]
317
  gala — uroczystość dworska, biesiada.


[Закрыть]
318
  Zwyczajne u dworu... — magnaci urządzali swoje dwory na wzór dworu królewskiego, ustanawiając szereg urzędów. Obok oficjalistów, którzy byli płatni, hierarchia dworska obejmowała również nie obarczonych żadnymi stałymi funkcjami dworzan, z których część związana była jednak z dworem służbowo, przeważnie na całe życie, i pobierała wynagrodzenie zależnie od ilości posiadanej służby i koni. Cały dwór, liczący niekiedy kilkaset osób, dzielił się zasadniczo na dwie części: właściwy dwór szlachecki i służbę pochodzenia plebejskiego. I tak np. oficjalnie zarządzał stajnią pańską koniuszy, w rzeczywistości wyręczający się masztalerzami, starszymi stajennymi. Pośrednie stanowisko na dworze zajmowali specjaliści, np. architekci, lekarze, muzycy, którzy jako przeważnie cudzoziemcy nie byli szlachtą, korzystali jednak z przywilejów dworzan.


[Закрыть]
319
  Szlachci dumny urzędnik — wzorem dworu królewskiego marszałek na dworze pańskim był mistrzem ceremonii biesiad i przyjęć. „Marszałek dworu musiał być koniecznie posesjonatem i jakim urzędnikiem powiatowym lub wojewódzkim; on zastępował gospodarza domu, pod jego dependencją byli dworzanie, w ścisłym bardzo dozorze pokojówce, paziowie, cała barwa (tak wówczas zwano liberią) i kuchnie”. (J. D. Ochocki, Pamiętniki, s. 94); szlachcic — upiększać, wywyższać.


[Закрыть]
320
  zaszczyt — powaga, szacunek.


[Закрыть]
321
  „Liktorowie, rodzaj woźnych i sług przedniejszych urzędników rzymskich, nosili je [tzw. fasces — pęk rózg około drzewca toporowego uwiniony] w ręku przed urzędnikami. Że zaś ci liktorowie byli egzekutorami sentencji kryminalnych, a według zwyczaju rzymskiego winowajcy przed egzekucją rózgami byli bici [...], naówczas odwiązywał liktor pęk rózg od topora na smaganie winowajcy, toporem zaś głowę ucinał”. (Zbiór potrzebn. wiad., s. v. Fasces).


[Закрыть]
322
  pajuk — bogato ubrany służący. „Służby tej używano tylko w domu, w pokojach; dobierano do niej ludzi wysokiego wzrostu, pleczystych, z dużymi wąsami”. (J. D. Ochocki, Pamiętniki, s. 96.)


[Закрыть]
323
  nahajki, dyscypliny, wyrabiane w podlaskim miasteczku Boćki, znane współcześnie pod nazwą „boćkowskiego monitora”.


[Закрыть]
Yaş sınırı:
12+
Litres'teki yayın tarihi:
30 ağustos 2016
Hacim:
140 s. 1 illüstrasyon
Telif hakkı:
Public Domain

Bu kitabı okuyanlar şunları da okudu