Kitabı oku: «Kordian», sayfa 5
SCENA VIII
Izba klasztorna obrócona na więzienie, okno kratowe, stół i łóżko drewniane. Kordian skazany na śmierć gada z Księdzem zakonnym. Grzegorz, stary sługa, chodzi po pokoju ze łzami w oczach
GRZEGORZ
do siebie
Ten ksiądz już od godziny dręczy mego pana,
Ot! dajcie mu przed śmiercią pokój! dajcie pokój!
Jaki tam Bóg powiedział: «Dziecko w więzy okuj»?
Nie ma Boga, przystaję do cechu szatana…
KORDIAN
Grzegorzu, módl się za mnie.
Grzegorz jak skarcone dziecko pada na kolana i modli się…Kordian klęka u stóp Księdza, ten błogosławi… i mówi podnosząc Kordiana
KSIĄDZ
Synu! powstań z prochu
I leć do Boga, ale przebacz światu.
Bóg cię wyrywa z lwiej paszczy i z lochu,
W którym byś uwiądł na kształt mdłego kwiatu…
Teraz, mój synu, przed wieczności drogą
Nie masz co komu przekazać na ziemi?
KORDIAN
Nic.
KSIĄDZ
I nikogo na ziemi?
KORDIAN
Nikogo.
KSIĄDZ
Nie byliż ludzie przyjaciółmi twemi?…
KORDIAN
Nikt.
KSIĄDZ
Tyś mi tego nie powiedział grzechu!
Zlituj się nad nim, Boże! Wielki Boże!
KORDIAN
Nim zimne ciało do grobowca złożę,
Jakiś głos tęskny słyszę w duszy echu;
Pamiątek woła… i śladu na świecie…
KSIĄDZ
I to grzech, synu… Wy, młodzieńcy, chcecie
Schodząc ze świata ślad wieczny zostawić,
Myślą wypalić lub mieczem wykrwawić;
Po cóż ta żądza? Ani te opady
Liści uwiędłych chciwa rola zbierze,
Ani pomogą duszy jak pacierze
W ustach przechodnia… I po coż te ślady?…
Jam cię zasępił… przebacz! bo ja może
Jestem za stary, a ty dziecię wiosen…
Więc nie rozumiem…Słuchaj… przy klasztorze
Jest ciemny ogród, szpalerami sosen
Różnie pocięty… dzisiaj w tym ogrodzie
Zasadzę różę miesięczną i twojem
Nazwę imieniem… by zakwitła w chłodzie
Posępna, blada…
KORDIAN
Niech ci pociech zdrojem
Bóg wynagrodzi… I nazwiesz tę różę
Moim imieniem? I może nie zwiędnie!…
Ksiądz odchodzi
Spłyńcie się teraz w jednej myślnej chmurze
Wszystkie sny marzeń latające błędnie!
I bądźcie ze mną! Niebo! ty mi zapal
Słońce i księżyc, i gwiazdy, bo konam!
Bo tam przed ludźmi, choćby wbity na pal,
Zamknę cierpienia i bóle pokonam;
Lecz tu łez moich duma nie zatrzyma…
O! gdybym wiedział, że tak bez powrotu
Ziemię żegnałem; przed chwilą odlotu
Patrzałbym na świat innymi oczyma,
Dłużej! ciekawiej, a może ze łzami…
Bo tam pomiędzy ogrodu kwiatami
Jest pewnie piękny kwiat… a ja go nie znam!…
Może dźwięk jaki nowy struna daje…
A jam nie słyszał… Czegoś mi nie staje!
Ludzi znać nie chcę, lecz niech się obeznam
Z ziemią, piastunką ludzi!… O! ty ziemio!
Byłażeś dla mnie piastunką troskliwą?
po chwili ze wzgardą
Niech się rojami podli ludzie plemią
I niechaj plwają na matkę nieżywą,
Nie będę z nimi! – Niechaj z ludzkich stadeł111
Rodzą się ludziom przeciwne istoty
I świat nicują na złą stronę cnoty,
Aż świat, jak obraz z przewrotnych zwierciadeł,
Wróci się w łono Boga, niepodobny
Do tworu Boga… Niechaj tłum ów drobny!
Jak mrówki drobny! ludem siebie wyzna!
Nie będę z nimi! – Niech słowo ojczyzna
Zmaleje dźwiękiem do trzech liter cara;
Niechaj w te słowo112 wsięknie113 miłość, wiara,
I cały język ludu w te litery,
Nie będę z nimi! – Niech szubienic drzewa
W ogrodach miejskich rosną jak szpalery,
Niech się w ogrody takie tłum wylewa
Śmiechom przyjazny, a łzom nienawistny;
Niech niańki w ogród szubienic bezlistny
Prowadzą dziatki, by tam dla zabawy
Grzebały piasek krwią męczeńską rdzawy…
Nie będę z nimi! – O zmarli Polacy,
Ja idę do was!… Jam jest ów najemny,
Któremu Chrystus nie odmówił płacy,
Chociaż ostatni przyszedł sadzić grono;
A tą zapłatą jest grób cichy, ciemny;
Tak wam płacono…
GRZEGORZ
Panie! nie mogę skończyć pacierza, co każe
Przebaczyć wrogom. Bóg ich na ziemi ukarze!
Oj paniczu mój drogi, na cóż tobie było
Ten pistolet przykładać do białego czoła?…
Pamiętam, w lesie oko miesięczne świeciło,
Szedłem, a ciągle za mną ktoś: «Grzegorzu!» – woła.
Szedłem po lesie… nagle widzę me dzieciątko
Na wrzosach, krew czerwona płynie jak rubiny…
KORDIAN
Nie wspominaj mi o tym…
GRZEGORZ
Szatańską pieczątką
Pan naznaczyłeś czoło, giniesz z owej winy.
Widzi pan… Człowiek siebie nad brata miłuje,
Gdy Bóg karał Kaima, a on zabił brata;
Więc każdy, co się kulą zabija lub truje…
zatrzymuje się i z rozpaczą:
Przewidziałem nieszczęście… lecz śmierć z ręki kata!!!
O! o! o! Panie drogi! pociesz mię, mów do mnie!
Pisarzowi napisać każę twoje słowa,
W życiu je stary Grzegorz na piersi przechowa;
Każę je dzieciom w grobie położyć – koło mnie,
Blisko… bo słowa dziecka – to staremu kwiaty…
KORDIAN
Czy ty masz dzieci?
GRZEGORZ
Och! mam syna…
KORDIAN
Czy żonaty?
Grzegorz daje znak głową, że tak
Więc jeśli się synowi twemu syn narodzi,
To go ochrzcij imieniem moim, Kordian…
GRZEGORZ
Panie,
Będę płakał wołając na wnuczka: Kordianie!
KORDIAN
O nie! tak nie nazywaj… imię mu zaszkodzi…
Nie nazywaj Kordianem…
GRZEGORZ
Paniczu mój drogi,
Nie wydzieraj, coś dawał; jam się już oswoił
Z tą myślą, że mój malec, choć nędzarz, ubogi,
Ja go będę nazywał Kordian… jeśli zbroił,
Ja go nie będę karał… Niech rośnie jak kwiatek
Kordianek mały! mój Kordianek! mój bławatek!…
śmieje się ze łzami w oczach
O panie! panie! czemuż ty go nie zobaczysz?
KORDIAN
Boże! dziecka za imię ukarać nie raczysz,
Ani mu stworzysz życie, równe memu życiu?
To dziwne! że jak człowiek tonący w rozbiciu
Chwytam się każdej słomki… szukam przeżyć siebie…
zamyślony
Więc gdy mi wezmą życie… a starzec pogrzebie!…
Kiedyś!… za błędnym dzieckiem po łąkach lub w borze
Głos matki wołać będzie: Kordian! Kordian! – długo…
Dziecię śmiechem odpowie nad kwiecistą strugą…
A pośród ciemnych murów, gdzieś w cichym klasztorze,
Róża moja zakwitnie… Ksiądz w czarnym habicie
Pacierze nad nią zmówi… Więc róża – i dziecię. —
Oficer wchodzi z Księdzem zapłakanym
KSIĄDZ
Synu!…
KORDIAN
Na jaką idę śmierć?…
OFICER
Na rozstrzelanie…
Grzegorz pada na kolana. Kordian bierze w obie ręce jego siwą głowę i całując mówi przerywanym głosem
KORDIAN
Bądź zdrów – mój wierny – ojcze…
odchodzi
GRZEGORZ
wyciągając ręce
Panie! panie! panie!
pada na ziemię… Potem zrywa się i wybiega spiesznie za Kordianem
SCENA IX. POKÓJ W ZAMKU KRÓLEWSKIM
CAR
sam
Nudno! Szkoda, żem puścił tego szambelana,
Co jak mops na dwu łapach przede mną tańcował.
Skacz! skacz! skacz! Rad bym dostać Machmuda sułtana,
Aby skakał przede mną… Będę go częstował
Dymami siarki, prochu, aż w dymie uduszę…
patrzy na ściany
Cóż to, na ścianach gmachu pył spostrzegam brudny?
Tam w końcu pająk sidła zastawuje114 musze115.
Pył… pył… Ten pył mię bawi, świadczy gmach odludny,
To chwast na grobie wroga… Polska już ostygła,
Umarła, i na wieki. – Jak magnesu igła
Na północ obrócona, w Sybir patrzy mroźny.
Z dala trup tego kraju zdawał mi się groźny…
Marzące o podbojach myśli nieraz zwichnął…
Przyjechałem… trup zadrżał, nawet się uśmiechnął…
Łez nie widziałem… domy kobiercami kwietne?
Dalej więc… Europę jak jabłko rozetnę,
A nóż zatruty obie zatruje połowy.
Króle! dajcie mi pokłon koronami z głowy!…
Ha! ha! albom ja wielki? albo świat ten mały?
Albo głupi świat cały? albom ja rozumny?…
Część ogromnego kraju Szach mi oddał dumny;
Garść tej ziemi kazałem spłomienić w kryształy
I kryształowe łoże Szach dostał, i wdzięczny.
O wielki synu słońca! o bracie miesięczny!
Czy ci nie zimno w łożu kryształowym cara?
Na zachodzie stugłowa wyrasta poczwara,
Lecz wkrótce w petersburgskiej każę ulać hucie
Łoże drugie z kryształu dla ludów zachodu;
Miarę na długość wezmę z moskiewskiego rodu,
A który naród dłuższy nad łoża okucie,
Kryształu nie rozciągnę, lud skrócę o głowę.
Ludy! poszlę wam! poszlę łoże kryształowe.
Któż to?… Brat mój!
Książę Konstanty wbiega zadyszany
Jak się masz, Kostusiu! co słychać?
WIELKI KSIĄŻĘ
Wasza cesarska mość… niech…
CAR
Nie możesz oddychać?
Widać, żeś się tu spieszył! Czemuż ci tak śpieszno?
Zapewne mi przynosisz jaką wieść pocieszną?
WIELKI KSIĄŻĘ
Ha, wasza cesarska mość… kazałeś…
CAR
Mów śmiało…
WIELKI KSIĄŻĘ
Rozstrzelać… Ha!
CAR
Tak mi się, bracie, podobało…
WIELKI KSIĄŻĘ
Niech wasza cesarska mość odwoła! niech raczy
Odwołać wyrok śmierci.
CAR
Książę, co to znaczy?
WIELKI KSIĄŻĘ
Proszę waszej cesarskiej mości, niech ten człowiek
Żyje… Nie traćmy czasu – chwili, mgnienia powiek,
Oto ułaskawienie, pióro…
CAR
Pióro moje
Spisałem na wyroku śmierci, przy nim stoję.
WIELKI KSIĄŻĘ
CAR
Bracie, mówmy szczerze.
Chcesz ocalić Kordiana?
WIELKI KSIĄŻĘ
Chcę! chcę! chcę!
CAR
I właśnie
Dlatego zginie.
WIELKI KSIĄŻĘ
z zadziwieniem
Co? Co?
CAR
Bracie, skończmy waśnie,
Spać mi się chce…
Książę chodzi po sali, widać w nim burzę wściekłości… bierze z kominka porcelanę i rozciska w dłoni…
WIELKI KSIĄŻĘ
Dlaczegóż wasza mość cesarska
Nie chce tej małej łaski? – Jam ci tron darował!…
CAR
Bracie, pohamuj wściekłość, co nozdrzami parska.
WIELKI KSIĄŻĘ
Przebacz, wasza cesarska mość, będę hamował,
Lecz proszę, niech ten człowiek żyje.
CAR
Tyś morderca,
Jeśli on nie morderca… Odejdź, bracie miły,
Nie chce mi się zaglądać w brudy twego serca;
Wolałbym dwumiesięczne rozrzucać mogiły.
WIELKI KSIĄŻĘ
Co? Nie rozumiem…
CAR
No! no! idź i bądź spokojny.
WIELKI KSIĄŻĘ
Bracie! bracie, z tygrysem nie zaczynaj wojny!
Jam ci tron dał, na którym siedzisz, ja przy tronie
Leżę jak lew brązowy; jeśli ja zawyję?
Jeśli usłyszą ludy, że lew ryczy? żyje?
Ludy przypomną, żem ja winien żyć w koronie,
A ty w stajni, w kazernie117 musztrować szeregi…
CAR
Książę! widzę, że wina przelałeś nad brzegi;
Co, tyś mi tron darował? Było go wziąść, bracie,
Boś ty się w purpurowej urodził komnacie,
Sto dział grzmiało nad twoją złocistą kołyską
I dano ci greckiego cesarza nazwisko;
Lecz potem matka twoja, żona Pawła cara,
Zbrzydziła cię, wyrodku! Tyś miał nos Tatara,
Zamiast ssać łono, tyś je pokąsał jak szczenię…
Wyrosłeś. Przyszła matka i rzekła: «Tyś głupi» —
A tobie powiedziało to samo sumnienie.
Rzekła ci: «Daj tron bratu!», rzekłeś: «Niech brat kupi…»
Więc kupiono u ciebie zrzeczenie się tronu.
Było go wziąść118… a co by ci zostało z plonu?
Czy śmiałbyś w oczy matki spojrzeć okiem cara?
A uśmiech jej? a słowo: Tyś głupi? a czara
Nalana zmarszczonymi rękami twej matki?…
WIELKI KSIĄŻĘ
Carze! carze! truciznę schowaj na ostatki.
Znałem was dobrze, katów bezczestnych119 i dumnych,
Was matka nauczyła zabijać słowami.
Dwóch było mądrych, trzeci głupi; do rozumnych
Ktoś rzekł: «Waszego ojca udusim szarfami»,
Odpowiedzieli: «Dobrze». – Poszli… udusili…
Pomnisz, Beningsen przyszedł i rzekł: «Pawła cara
Udusiliśmy…» – rzekli: «Amen…» – Więc zabili,
Sami zabili ojca – a na szarfy kara…
Ha! szarfy wyrzucili jak zużyte sprzęty
Za granice moskiewskie, na kraje sąsiadów;
Darowali Europie gniazdo żółtych gadów.
A do lochu rzucili zewłok ojca święty,
Zaledwo ksiądz odszeptał jeden pacierz prędki.
Nie wynieśliście trupa na tron złotolity?
Bo spod nogi zabójców wyszedł zmięty, zbity,
Podobny do tygrysa z błękitnymi cętki.
Lecz naród krzyczał: «Syny! wyście nam ukradli
Komedyją pogrzebu, łzy wasze książęce
I widok miły królów, co tak nisko spadli…
Wynieście ojca ciało; całujcie mu ręce!
Bo my chcemy obaczyć, jakie to są cary,
Których można zabijać bez sądu i kary?»
Pamiętasz, jak zduszony kadzideł wyziewy
Całowałeś tę rękę i całun żałobny?…
A potem myłeś usta całą wodą Newy.
O! jak ty jesteś, bracie, do ojca podobny,
Patrzeć nie mogę! Zmyj twarz! zmyj twarz, podobieństwo…
Bo ja patrzeć nie mogę… Bo rzucę przekleństwo,
Które aż Bóg usłyszy…
CAR
To królewska zbrodnia.
WIELKI KSIĄŻĘ
A wszakże ci Sybircy, których karzesz co dnia,
Mogą krzyczeć z kibitek: «Carze! z nami razem!
Jedź z nami! bo zabiłeś ojca; niechaj kąty
Pocałują cię w czoło czerwonym żelazem…»
Lecz ty lud trzymasz głupi, bez żadnej oświaty.
Kilka kłosów z gwardyjskiej wyrosło równiny;
Więc na Turków! – «Michale, wiedź ich…» – on nie umie…
«Wiesz, czego chcę po tobie?» – Michał nie rozumie.
«Głupcze – krzyknąłeś – podsadź pod szeregi miny
I wysadź na powietrze!…» – Brat Michał dwa palce
Do czoła – pokłon niemy – i odszedł – a w miesiąc
Pod gwardią zatopione saletry padalce
Wybuchnęły jak piorun… aż grunt musiał przesiać
Krwią ruską… Car się uśmiał… i rzekł: «To pomyłka!…»
A wiesz, carze? że za to mało knuty! zsyłka!…
Katorgi nawet mało!…
CAR
Bracie, twego serca
Powstydziłby się może najęty morderca.
Przypomnę ci zdarzenie…
WIELKI KSIĄŻĘ
Co? jakie?
CAR
Nie skłamię.
Znałeś?
mówi kilka słów do ucha Księciu
WIELKI KSIĄŻĘ
Carze! milcz! milcz! milcz!
CAR
Nie! aż cię połamię
Słowami knutowymi… aż czoło wypiekę
Do mózgu myśli twoich.
WIELKI KSIĄŻĘ
Carze! ja się wściekę!
Milcz!
CAR
Milczeć?… Wszak nie jestem sumnieniem książęcia
Ani pochlebcą płatnym…
WIELKI KSIĄŻĘ
Na wszystkie zaklęcia!…
Milcz!…
CAR
Gdzie się owa piękna Angielka podziała?
Lat szesnaście, dziecinna, płocha, jak śnieg biała,
Z błękitnymi oczyma, na balach szczęśliwa,
Na pół smutna, wesoła, mdlejąca i żywa;
Tak nieświadoma uczuć i światowej burzy,
Że mogłaby się kochać sercem w białej róży
I bronić się kotarą zakrytego łoża
Przed róż kwitnących wzrokiem…
Książę siada – i trzyma oczy wlepione w ściany
Na nią ręka boża
Wysypała brylanty wszystkie i gwiazd ognie…
Lekki twór kryształowy złamie się, nie pognie —
Tak właśnie ona…
WIELKI KSIĄŻĘ
Ona… widzę ją…
CAR
W dzień pewny
Przed dóm Angielki dworska zajeżdża kareta;
Zapraszają lokaje na bal do królewny.
W lekkich szatach niemyślna jak motyl kobieta
Przyjeżdża, wiodą w zamek – w nieznane komnaty.
Pyta, gdzie bal? gdzie światła? gdzie muzyka? kwiaty?
Wszędzie cicho… prowadzą… wiesz, gdzie wprowadzona?
Nie starłeś jeszcze z czoła śliny, którą plwała.
Mściwy – wołasz… żołnierzy wściekłych rota cała…
Wali się…
WIELKI KSIĄŻĘ
Nie kończ, carze! bo ci język skona!
CAR
Siedź i słuchaj! Wiem koniec zabawnej powieści.
Na piękny żart się zdobył lubownik niewieści;
Jak ukryć trupa? lato – nie włożyć do lodu?
A trzeba skryć przed carem, przed posłem narodu,
Z którego książę ukradł człowieka – gdzież schować?
Jeden z przyjaciół księcia podjął się usługi,
Nie zaniedbał wszelako włosów przemalować,
Twarzy przekształcić… potem jak Pylades drugi,
Wziąwszy odzież bogatą, krzyże, tytuł grafa,
Najął w mieście część domu i zapłacił z góry.
Do pokojów z meblami weszła wielka szafa;
Co było w szafie? nie wiem – odźwiernego córy
Myślały, że w niej szaty wieszano dziewicze.
Zamknąwszy drzwi na zamek zniknął Pylad wierny.
Upływa tydzień – drugi… szmery tajemnicze…
Przez szpary do pokojów zagląda odźwierny,
Nikogo… nagle krzyknął: «Zaraza! zaraza!»,
Więc drzwi wywalił, z szafy odbija żelaza,
Okropnego coś razem wszystkie zmysły bije;
W szafie szkielet człowieka topi się i gnije…
Na trupie zapomniany brylant ogniem błyska.
Ten pierścień mówił… i dwa powiedział nazwiska:
Jej i twoje. —
WIELKI KSIĄŻĘ
budzi się z głębokiego osłupienia – i mówi z wyciem stłumionym zrywając się z krzesła
Ha! carze! carze! znasz mordercę?
Ja ci muszę te słowa nazad w gardło wdławić!
Połknąłeś tajemnicę i nie możesz strawić?
Pomogę mieczem… Ona w sercu? wydrę serce!
Ona w mózgu? więc z mózgiem na ściany rozprysnę!
Czy wiesz, że skoro szpadą z okna tego błysnę,
Wnet czterdzieście tysięcy bagnetów poruszę.
Na co? ja ci na gardle siądę i uduszę,
Do szaf zamknę królewskich i wyjdę wesoły.
Na ulicach Warszawy tłum ludu natrafię,
«Cha! cha! cha! – zapytają – gdzie brat? gdzie car?» – «W szafie!»
Cha! cha! Cara zamknąłem jak miecz kata goły
W pochwę zgnilizny… Cha! cha! niechaj go rdza toczy!
Niech lud czuje w powietrzu! A co? drżysz, mój bracie?
Wiesz, żem silny jak tygrys… wiesz, że w tej komnacie
Jesteś sam na sam ze mną… A co? patrz mi w oczy!…
Car spogląda w oczy brata… i patrzą długo na siebie, jeden drugiego chce wzrokiem przełamać… Konstanty pierwszy spuszcza oczy… i oddala się… chodzi po sali. Car uważa każde jego poruszenie i mówi do siebie…
CAR
Dobrze! wyszedłem cało… ta moskiewska żmija
Buntu dźwignąć nie mogła… myślą się zabija…
Gdyby zamiast słów szpady dobył, już bym nie żył…
Zamyślony – w zmarszczone czoło się uderzył;
Muszę tę myśl uprzedzić… Konstanty!…
WIELKI KSIĄŻĘ
odpasuje szpadę i podaje bratu
Niech wasza
Cesarska mość tę szpadę weźmie…
CAR
Brat przeprasza…
Konstanty stoi milczący z czołem spuszczonym ku ziemi. Car bierze szpadę jego… potem podpisuje ułaskawienie Kordiana i zatknąwszy je na koniec szpady podaje księciu mówiąc:
Weź je razem ze szpadą.
Książę schyla głowę – bierze szpadę, potem dzwoni gwałtownie. Adiutant wchodzi… książę daje mu ułaskawienie
WIELKI KSIĄŻĘ
Leć na plac Marsowy!
Weź mego konia, zabij w galop – a leć ptakiem…
Zanieś to… Biada! jeśli włos z Kordiana głowy
Spadnie, nim ty dojedziesz. —
Adiutant wychodzi
CAR
ściskając dłoń wściekle
Mój brat… już Polakiem.
SCENA OSTATNIA. PLAC MARSOWY
Z dala widać Kordiana przed plutonem żołnierzy. Na przodzie sceny Lud rozmawia
PIERWSZY Z LUDU
Patrz! teraz kat nad głową łamie lśniącą szpadę.
DRUGI Z LUDU
Jaki to krzyk? czy krzyknął?…
PIERWSZY Z LUDU
Nie, usta ma blade
I nic nie mówi – ale gdy kat szpadę łamał,
Jakiś starzec padł z jękiem, może stary sługa?…
DRUGI Z LUDU
Więc mu wzięli szlachectwo…
TRZECI Z LUDU
Dekret dobrze skłamał:
On jako chłop nie pójdzie do chłopskiego pługa,
Pług po nim orać będzie…
PIERWSZY Z LUDU
Chcą zawiązać oczy —
Nie pozwolił…
DRUGI Z LUDU
Oficer wystąpił po przedzie…
Już ma komenderować… coś mi serce tłoczy!
Podnieśli broń do oka…
KRZYK W TŁUMIE
Stój! Adiutant jedzie!
PIERWSZY Z LUDU
Oficer go nie widzi… rękę podniósł w górę.