Kitabı oku: «Szelmostwa Skapena», sayfa 2
SCENA TRZECIA
HIACYNTA, OKTAW, SKAPEN, SYLWESTER.
HIACYNTA
Ach, Oktawie, czy to prawda, co Sylwester powiedział przed chwilą Nerynie, że ojciec wraca i chce cię ożenić?
OKTAW
Tak, piękna Hiacynto; wiadomość ta jest dla mnie okrutnym ciosem. Ale co widzę? Płaczesz? O cóż te łzy? Powiedz, czy mnie podejrzewasz, że mógłbym zawieść twą wiarę? Czy nie jesteś dość pewna mej miłości?
HIACYNTA
Tak, Oktawie, pewna, że mnie kochasz, ale nie jestem pewna, czy zawsze będziesz kochał.
OKTAW
Och, czyliż pokochawszy ciebie, można nie kochać na wieki?
HIACYNTA
Słyszałam, Oktawie, iż wasza płeć podobno kocha mniej trwale niż my, kobiety, i że zapały męskie to ognie, które równie łatwo rozpalają się, jak gasną.
OKTAW
Ach, droga Hiacynto, w takim razie moje serce nie jest podobne sercu innych; co do mnie, wierzaj, będę cię kochał do grobu.
HIACYNTA
Chętnie wierzę, iż czujesz, co mówisz i nie wątpię, że słowa twoje są szczere; ale lękam się, iż nadmiar przeszkód może zwalczyć w twym sercu te tkliwe uczucia. Jesteś zależny od ojca, który cię pragnie ożenić z inną; otóż gdyby to miało nastąpić, przypłaciłabym niechybną śmiercią ten zawód.
OKTAW
Nie, piękna Hiacynto, nawet ojciec nie zdolny jest mnie zmusić, abym ci miał złamać wiarę; gotów jestem raczej rzucić kraj rodzinny, choćby dziś jeszcze, jeśli tak wypadnie, niż opuścić ciebie, najdroższa. Nie widziałem nigdy w życiu tej, którą mi przeznaczają za żonę, a już przejęty jestem dla niej najżywszym wstrętem i, nie będąc okrutny z natury, pragnąłbym, aby morze usunęło ją z mej drogi na zawsze. Nie płacz przeto, błagam, luba Hiacynto; łzy twoje zabijają mnie; kiedy na nie patrzę, mam uczucie, jakby mi kto żelazo wbijał w serce.
HIACYNTA
Skoro każesz, chętnie osuszę łzy i ze spokojem będę oczekiwała, co niebu spodoba się postanowić o mym losie.
OKTAW
Niebo z pewnością będzie nam przychylne.
HIACYNTA
Wszystko, o co się doń modlę, to abyś ty mi został wierny.
OKTAW
Tego możesz być pewna.
HIACYNTA
Zatem i szczęście moje pewne.
SKAPEN
na stronie
Nie taka głupia ta mała i wcale niebrzydka.
OKTAW
wskazując Skapena
Oto człowiek, który, gdyby zechciał, mógłby nam być niezmiernie pomocnym.
SKAPEN
Przysiągłem sobie wprawdzie nie mieszać się do spraw tego świata, jednak, jeśli mnie bardzo poprosicie oboje, może…
OKTAW
Ach, jeśli tylko chodzi o prośby, to zaklinam cię z całego serca, byś zechciał ująć ster naszej łodzi.
SKAPEN
do Hiacynty
A piękna pani nic mi nie powie?
HIACYNTA
I ja również błagam pana, na wszystko co mu najdroższe, byś raczył użyczyć naszej miłości swego poparcia.
SKAPEN
Trzeba się dać wzruszyć i mieć ludzkie serce. Dobrze więc, pomyślę.
OKTAW
Wierz mi, że…
SKAPEN
do Oktawa
Sza!
do Hiacynty
Proszę teraz udać się do siebie i być najlepszej myśli.
SCENA CZWARTA
OKTAW, SKAPEN, SYLWESTER.
SKAPEN
do Oktawa
A pan niech się pan przygotuje, aby w spotkaniu z ojcem okazać całą stanowczość.
OKTAW
Wyznam ci, że to spotkanie przyprawia mnie już zawczasu o drżenie; jestem z natury nieśmiały i nie wiem, czy będę się umiał przezwyciężyć.
SKAPEN
Trzeba wszelako stawić się ostro przy pierwszym natarciu, aby przypadkiem, widząc pańską lękliwość, nie zechciał cię prowadzić na pasku jak dziecko. Najlepiej niech się pan stara ćwiczeniem wyrobić w sobie nieco śmiałości; dobrze byłoby z góry ułożyć cięte repliki na wszystko.
OKTAW
Postaram się zrobić, co będzie w mej mocy.
SKAPEN
No, przepróbujmy trochę, żeby się pan oswoił. Przepowiemy sobie rolę; pokaże się, czy dobrze idzie. Dalej, mina gęsta, głowa do góry, wzrok śmiały.
OKTAW
Czy dobrze?
SKAPEN
Jeszcze trochę.
OKTAW
Tak.
SKAPEN
Dobrze. Wyobraź pan sobie teraz, że ja jestem pańskim ojcem, świeżo z podróży i odpowiadaj mi ostro, jakby jemu samemu. „Jak to! obwiesiu, łotrze, gałganie, synu niegodny takiego jak ja ojca! Śmiesz pokazywać mi się na oczy po wszystkich hultajstwach, po zuchwałej sztuczce, którąś spłatał w mej nieobecności? To jest nagroda za moje starania, błaźnie? To nagroda za moje starania? To posłuszeństwo? To szacunek, któryś mi powinien? (No, śmiało!) Ty śmiesz, hultaju jeden, wiązać się bez pozwolenia ojca, zawierać tajemne małżeństwa! Odpowiadaj, nicponiu, odpowiadaj! Posłuchajmyż, jak ty się będziesz tłumaczył!…” Ech! cóż u diabła, czegóż pan sterczysz jak tuman jaki?
OKTAW
Bo mam uczucie, że słyszę ojca.
SKAPEN
No, więc cóż; właśnie dlatego nie trzeba stać jak trusia.
OKTAW
Spróbuję wzbudzić w sobie więcej odwagi i będę odpowiadał w najostrzejszym tonie.
SKAPEN
Z pewnością?
OKTAW
Z pewnością.
SYLWESTER
Oto właśnie ojciec.
OKTAW
Nieba, jestem zgubiony!
SCENA PIĄTA
SKAPEN, SYLWESTER.
SKAPEN
Hola, panie Oktawie! Panie Oktawie! Drapnął. Cóż za niezdara, doprawdy! Nie dajmyż czekać staruszkowi.
SYLWESTER
Co ja mu powiem?
SKAPEN
Pozwól mnie mówić, tylko przyświadczaj.
SCENA SZÓSTA
ARGANT, SKAPEN i SYLWESTER w głębi.
ARGANT
myśląc, że jest sam
Słyszał kto kiedy o podobnym wybryku?
SKAPEN
do Sylwestra
Już się dowiedział o całej sprawce; widać mocno mu zajechała w głowę, kiedy głośno mówi o niej sam do siebie.
ARGANT
j. w.
To doprawdy nadto zuchwalstwa!
SKAPEN
do Sylwestra
Posłuchajmyż, co on tam mamrocze.
ARGANT
j. w.
Bardzom ciekaw, co oni mi powiedzą o tym pięknym małżeństwie.
SKAPEN
na stronie
Pomyśleliśmy o tym.
ARGANT
j. w.
Czy spróbują przeczyć w żywe oczy?
SKAPEN
na stronie
Nie: ani nam w głowie.
ARGANT
j. w.
Czy też zaczną się usprawiedliwiać?
SKAPEN
na stronie
To prędzej.
ARGANT
j. w.
Czy będą mnie tumanić jakimiś baśniami?
SKAPEN
na stronie
Być może.
ARGANT
j. w.
Wszystkie cygaństwa na nic się nie zdadzą.
SKAPEN
na stronie
Zobaczymy.
ARGANT
j. w.
Mnie oczu nie zamydlą.
SKAPEN
na stronie
Nie zarzekajmy się zbytnio.
ARGANT
j. w.
Znajdę dla mego obwiesia bezpieczne schronienie.
SKAPEN
na stronie
Już my się o to postaramy.
ARGANT
j. w.
A hultaja Sylwestra kijami zatłukę.
SYLWESTER
do Skapena
Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby o mnie zapomniał.
ARGANT
spostrzegając Sylwestra
Oho! Jesteś, troskliwy opiekunie rodziny, stateczny kierowniku młodzieży!
SKAPEN
Panie, cieszę się, że pana widzę z powrotem.
ARGANT
Jak się masz, Skapenie.
do Sylwestra
Doprawdy, ładnieś się wywiązał z moich rozkazów! Widzę, że syn bardzo przyzwoicie prowadził się w mej nieobecności!
SKAPEN
Wraca pan w dobrym zdrowiu, jak widzę.
ARGANT
Dosyć dobrym.
do Sylwestra
Ty nic nie mówisz, łotrze! Nic nie mówisz?
SKAPEN
Podróż pan miał szczęśliwą?
ARGANT
Owszem, bardzo. Pozwólże mi się wyzłościć!
SKAPEN
Pan chce się złościć?
ARGANT
Tak, chcę.
SKAPEN
Aj! Na kogóż to, panie?
ARGANT
wskazując na Sylwestra
Na tego łajdaka.
SKAPEN
Dlaczego?
ARGANT
Nie słyszałeś, co tu się stało w czasie mej nieobecności?
SKAPEN
Tak, słyszałem o jakiejś drobnostce.
ARGANT
Jak to! O jakiejś drobnostce! Postępek tego rodzaju!
SKAPEN
Poniekąd ma pan słuszność.
ARGANT
Zuchwalstwo tak niesłychane!
SKAPEN
To prawda.
ARGANT
Żeby syn ośmielił się żenić bez pozwolenia ojca!
SKAPEN
Tak, można by temu wiele zarzucić. Ale ja byłbym zdania, aby pan nie robił z tą historią hałasu.
ARGANT
A ja jestem innego zdania i chcę robić tyle hałasu, ile się zmieści. Jak to! Nie uważasz, że mam wszelkie prawo wściekać się o takie hultajstwo?
SKAPEN
Owszem. I ja zirytowałem się zrazu, skorom się o tym dowiedział i przejąłem się pańską sprawą tak dalece, że poszedłem wyburczeć pańskiego syna. Niech się go pan spyta, jaki mu paternoster wsypałem i jak mu zmyłem głowę za ten brak uszanowania dla ojca, którego ślady stóp powinien by całować. Sam pan by mu lepiej nie wypalił tego wszystkiego. Ale cóż! Musiałem wreszcie wejść w jego położenie i po namyśle doszedłem do przekonania, że, w gruncie, nie zawinił tyle, ile by można przypuszczać.
ARGANT
Co ty mi pleciesz? Nie zawinił tyle, żeniąc się tak, prosto z mostu, z jakąś przybłędą?
SKAPEN
Cóż pan chce? Los go do tego zmusił.
ARGANT
Aha! Dobra racja. Można zatem dopuszczać się największych zbrodni; oszukiwać, kraść, mordować i powiedzieć na swą wymówkę, że los do tego zmusił.
SKAPEN
Mój Boże! Pan bierze moje słowa zbyt filozoficznie. Ja chciałem powiedzieć, że się nieszczęśliwie zaplątał w całą sprawę.
ARGANT
A po cóż się zaplątał?
SKAPEN
Skądże chcieć, aby był tak roztropny jak pan? Młodzi są młodzi, nie mają tyle statku, aby zawsze robić same rozumne rzeczy: przykładem nasz Leander, który, mimo wszystkich moich nauk, przestróg, nabroił gorszych jeszcze historii. Chciałbym bardzo wiedzieć, czy pan sam nie byłeś młody i czy za dobrych latek nie robiłeś szaleństw jak inni. Słyszałem nawet coś nie coś, że pan się niegdyś tęgo kręciłeś koło spódniczek; żeś się ponoś kumał z najładniejszymi kobietkami swego czasu i że gdyś na którą zagiął parol, toś nie popuścił, pókiś swego nie dopiął.
ARGANT
To wszystko prawda, nie przeczę; ale zawszem się trzymał w granicach miłostek i nigdy bym się nie posunął do tego co on.
SKAPEN
Cóż zatem miał zrobić według pana? Widzi młodą osobę, która nań mile spogląda (bo to już ma po panu, że żadna kobieta koło niego spokojnie nie przejdzie); podoba mu się, odwiedza ją, prawi czułości, wzdycha, durzy się. Ona ulega jego namowom, chłopak korzysta jak może. I oto raz przyłapują go rodzice na takim czułym gruchaniu i przemocą wprost zniewalają do małżeństwa.
SYLWESTER
na stronie
A to szczwany cygan!
SKAPEN
Miał się pozwolić zabić wedle pana? Z dwojga złego lepiej być jeszcze żonatym niż trupem.
ARGANT
Nic mi nie mówiono, że sprawa miała się w ten sposób.
SKAPEN
wskazując Sylwestra
Niechże pan jego spyta: nie powie ani na włos inaczej.
ARGANT
do Sylwestra
Więc przemocą go ożeniono?
SYLWESTER
Tak, panie.
SKAPEN
Przecież bym nie kłamał.
ARGANT
Powinien był zatem natychmiast iść zaprotestować przeciw gwałtowi u najbliższego rejenta.
SKAPEN
Otóż tego nie chciał uczynić.
ARGANT
To by mi ułatwiło w znacznej mierze zerwanie małżeństwa.
SKAPEN
Zerwanie małżeństwa?
ARGANT
Tak.
SKAPEN
Ależ pan go nie zerwie.
ARGANT
Ja nie zerwę?
SKAPEN
Nie.
ARGANT
Jak to! Czy nie starczą do tego prawa ojcowskie i przemoc, której dopuszczono się na synu?
SKAPEN
On się na to nigdy nie zgodzi.
ARGANT
On się nie zgodzi?
SKAPEN
Nie.
ARGANT
Mój syn?
SKAPEN
Pański syn. Chcesz pan, aby tym samym przyznał, że był zdolny dać się przestraszyć i że go zniewolono siłą? Nigdy na to nie przystanie; to by znaczyło przedstawić się w najgorszym świetle i okazać się niegodnym takiego ojca jak pan.
ARGANT
Drwię sobie z tego.
SKAPEN
Musi, po prostu dla swego i pańskiego honoru, powiadać wszystkim, że zaślubił ją dobrowolnie.
ARGANT
A ja chcę, dla mego i jego honoru, aby powiadał wprost przeciwnie.
SKAPEN
Nie; jestem pewny, że tego nie uczyni.
ARGANT
Potrafię go zmusić.
SKAPEN
Nie zrobi tego, powiadam panu.
ARGANT
Zrobi albo go wydziedziczę.
SKAPEN
Pan?
ARGANT
Ja.
SKAPEN
Bagatela!
ARGANT
Jak to: bagatela?
SKAPEN
Nie wydziedziczy pan.
ARGANT
Nie wydziedziczę?
SKAPEN
Nie.
ARGANT
Nie?
SKAPEN
Nie.
ARGANT
Ejże! A to doskonałe! Ja nie wydziedziczę syna?
SKAPEN
Nie, powiadam.
ARGANT
Któż mi zabroni?
SKAPEN
Pan sam.
ARGANT
Ja?
SKAPEN
Tak. Nie będzie pan miał serca.
ARGANT
Będę.
SKAPEN
Żartuje pan.
ARGANT
Nie żartuję.
SKAPEN
Czułość ojcowska zrobi swoje.
ARGANT
Nic nie zrobi.
SKAPEN
Zrobi, zrobi.
ARGANT
Mówię ci, że tak się stanie.
SKAPEN
Fraszki!
ARGANT
Nie trzeba mówić: fraszki.
SKAPEN
Mój Boże; ja pana znam; pan jest dobry z natury.
ARGANT
Wcale nie jestem dobry, umiem być zły, jak zechcę. Skończmy tę gawędę, która żółć mi tylko wzburza.
do Sylwestra
Ruszaj stąd, obwiesiu; biegaj szukać tego hultaja. Ja tymczasem pójdę do Geronta, aby mu opowiedzieć swoje zgryzoty.
SKAPEN
Panie, jeśli mogę być panu w czymkolwiek użyteczny, niech pan tylko raczy rozkazać.
ARGANT
Dziękuję.
na stronie
Ach, czemuż on jest mym jedynym synem! Czemuż nie ma tu w tej chwili córki, którą niebo mi wydarło! Zaraz bym go wydziedziczył na jej korzyść.